#80 Subaru BRZ | Sport 2.4 Boxer 234KM MT | TEST | Śpieszmy się kochać małe coupe!

Kiedy pojawiła się informacja o początku drugiej generacji Subaru BRZ jak i Toyoty GT86, która stała się Toyotą GR86, mało kto wierzył, że pojawią się na Starym Kontynencie. Bowiem w Europie coraz bardziej wyśrubowane normy emisji spalin wręcz usuwają znane i kultowe sportowe modele z rynku. Lecz Japończykom udało się wpuścić na nasz rynek pewną ilość aut. Jeden z egzemplarzy Subaru trafił do mnie na test. Och jak cudnie znowu testować Subaru!

Subaru BRZ – zadziorny wygląd

“Ale jak to Subaru? Przecież to jest Toyota GR86. Kto zmienił znaczki?”. No to żeby nie było niedomówień – Toyota i Subaru opracowały wspólnie model bliźniaczy, podobnie jak w poprzedniej generacji. Taki zabieg nie jest przecież niczym nowym, bowiem Badge Engineering jest obecnie dość powszechne. Takim przykładem może być nowa Mazda 2 i Toyota Yaris.

Wracając do naszego Coupé, to zmiany stylistyczne są nie za duże. W BRZ mamy zmieniony zderzak na bardziej agresywny. Dodatkowo jest tu kolor, który w tym drugim koncernie nie jest dostępny, a mowa tu o legendarnym niebieskim lakierze Subaru. Auto jest dość niskie, ma piękny opływowy kształt, długą maskę kryjącą silnik typu Boxer i króciutki bagażnik zakończony klapą z delikatnym wystylizowanym Ducktailem. Wygląda to w  całości naprawdę pięknie.

Ciekawostką jest to, iż BRZ turla się na 18-calowych felgach, a GR86 na 17-calowych. Różnice są też w układzie jezdnym, w mocowaniach stabilizatorów czy chociażby tylnych wahaczach, ale w gruncie rzeczy są to drobnostki, które aż tak diametralnie nie zmieniają właściwości. Subaru jest trochę bardziej nastawione na precyzję prowadzenia, a Toyota trochę łatwiej pozwala wprowadzić się w poślizg.

Subaru BRZ – prostota wnętrza, którą da się lubić

Co znajdziemy we wnętrzu? To, co jest najbardziej potrzebne, czyli kierownica, zegary, dźwignia zmiany biegów, ekran multimedialny, fotele, klimatyzacja i nic więcej. Bez wodotrysków, niepotrzebnych światełek, miliona dotykowych paneli. Jednym może się to podobać, gdyż jest to funcar, a nie auto na dalekie rodzinne trasy, a drugim może przeszkadzać surowość w środku.

Mnie osobiście to pasuje. Można się skupić na tym co istotne – przyjemności z prowadzenia. Nagłośnienie też stoi tu na dość wysokim poziomie, mimo iż jest to stosunkowo małe auto. Fotele kubełkowe na szczęście są wygodne, pokryte miękkim i przyjemnym materiałem. Minusem jest to, że przy każdorazowym odsuwaniu siedzisk w celu dostania się do tyłu, oparcie nie wraca do pierwotnej pozycji, przez co trzeba na nowo się ustawiać.

A skoro o tyle mowa, nie próbujcie tam wsiadać. Miejsca te są raczej dla fotelików dziecięcych, ewentualnie traktowane jako bardzo awaryjne, gdyż miejsca na nogi jest niesamowicie mało, a i głowa może ucierpieć na brak przestrzeni. Dodatkowo z tyłu jest dużo głośniej przez układ wydechowy, co niektórych może przyprawić o ból głowy. Dlatego tamte miejsca zostawmy dla bagaży i siatek z zakupami. Jeśli pytacie o bagażnik: w BRZ mieści on 237 l.

Klimatyzacja dwustrefowa w ciepłe dni dawała sobie skutecznie radę z upałami, a radio, choć posiadające toporny system Subaru, po podłączeniu telefonu z Apple CarPlay pracowało dobrze. Biegi natomiast wbijało się z nieopisaną przyjemnością i chciało się więcej, choć w miastowych korkach bywało to nad wyraz męczące. Na tunelu środkowym znalazło się też miejsce na analogowy hamulec ręczny oraz przycisk “track”, który odcina systemy bezpieczeństwa i zostajemy tylko my i tylnonapędowe coupé. Czysta frajda!

Subaru BRZ – większe serducho

Sercem naszego testowanego pojazdu jest silnik typu Boxer, który względem poprzednika zyskał moc i pojemność. Obecnie jednostka ma pojemność 2,4 litra, która chwali się mocą 234 KM oraz 250 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Owocuje to startem do “setki” w 6,3 s, co jest dobrym wynikiem, ale znajdą się tacy, którzy powiedzą, że to dość długo. No cóż, może to przez brak turbosprężarki, ale uwierzcie mi. Nie potrzeba jej tutaj by odczuwać satysfakcję z prowadzenia, przyspieszania i wgryzania się w kolejne zakręty. Nawet spalanie na poziomie 12 litrów można wybaczyć.

Subaru BRZ – Czy warto?

Jednym słowem: TAK!

Pokuszę się o stwierdzenie, że jest to Mazda MX-5 naszych czasów. Kiedy wychodziła, zrobiła oszałamiającą furorę tym, jak tanie potrafią być auta usportowione i dające frajdę. Dziś BRZ oraz jej siostra GR86 robią furorę bo… po prostu są. Teraz normy emisji spalin, jak i chore przepisy dotyczące obowiązkowego wyposażenia pojazdów ukręcają karki wielu ciekawym samochodom, w tym naszej wspomnianej dwójce. Dlatego nowych aut z salonu już praktycznie nie kupimy.

Pomijam też fakt, że zostały momentalnie wyprzedane jak tylko pojawiły się ku temu możliwości. Subaru zostało wycenione przez importera na 43 tysiące euro (czyli ok. 200 tysięcy złotych) i w tej cenie otrzymujemy samochód będący generatorem uśmiechu na twarzy. Do wyboru jest jeszcze wersja z automatyczną skrzynią biegów, ale raczej prym będzie wiodła manualna opcja. Naprawdę spieszmy się kochać takie auta, bo za niedługo znikną na zawsze a SUV-y czy Crossovery nie będą tak fajne, jak malutkie coupé zwracające na siebie uwagę ryczącym bokserem, czy zgrabnym wyglądem.

Karol Tynka

We współpracy z Subaru Polska

Instagram

Facebook

TikTok

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *