Subaru XV

#64 Subaru XV | 2.0 i-S e-Boxer | Niedocenione auto.

Kiedy po raz pierwszy wsiadłem do nowego Subaru XV, moje odczucia były mieszane. Z jednej strony to auto było do bólu poprawne, a z drugiej czegoś mi w nim brakowało. Widząc słynne logo na kierownicy, w głowie miałem jedynie Imprezę, która przecież jest legendarnym modelem w portfolio Japończyków, święcąc triumfy w rajdach WRC. Po dłuższym i głębszym zapoznaniu się z tym pojazdem zmieniłem jednak zdanie. Subaru XV jest bardzo niedocenione, przynajmniej w Polsce.

XV Nie taki zły jak go malują.

Gdyby patrzeć na Subaru w Europie, to można odnieść wrażenie, że marka ta jest takim cichym kolegą. Siedzi na uboczu, nie wpycha się przed szereg, ale zawsze pomoże, jak jest potrzeba. Nie inaczej jest z XV. Bo o ile modele Forester czy Levorg można spotkać na ulicy, o tyle XV wypatrzeć jest ciężko. Z wierzchu przypomina on powiększoną imprezę w hatchbacku, czyli podobnie jak większość dzisiejszych crossoverów. Z tą różnicą, że one jedynie udają auto uterenowione, a już prosty podjazd po szutrze jest dla wyzwaniem. Subaru wtedy wesoło odpala silnik i je mija. Głównie za sprawą większego prześwitu wynoszącego 22 cm oraz symetrycznego napędu na cztery koła. W kwestii wizualnej bryła samochodu jest prosta, nie wyzywająca, ale da się lubić.

Wrażenia z wnętrza.

W środku zaś jest podobnie. Patrząc na ekran multimedialny można odnieść wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie o jakieś 10 lat. Stare i toporne grafiki. Typowe dla Japończyków. Do tego na samym początku system czasem nie odpowiadał na dotyk, ale jednak w porę się opamiętał. Na szczęście, kiedy podłączymy telefon z Android Auto, tudzież Apple Carplay, można zapomnieć o pozostałych elementach. Jest przytulnie, funkcjonalnie i prosto. Być może europejskie auta przyzwyczaiły mnie do wyższego standardu wykończenia, nie mniej jednak w XV nie czułem się źle. Na plus można zaliczyć fizyczne przyciski do sterowania klimatyzacją, nawiewami, radiem oraz trybami jazdy w terenie.

Dodatkowo mamy tutaj analogowe zegary, co jest już rzadkością w nowych autach. Ciekawą opcją jest też drugi ekran umieszczony nad głównym, kryjący w sobie komputer pokładowy. Służy on na przykład do pokazywania wskaźników temperatury oleju, ilości paliwa, wyświetlania słuchanej aktualnie piosenki. Co więcej, po wciśnięciu przycisku na kierownicy, uruchomienia przedniej kamery. Ta działa niezależnie od tylnej. Czapki z głów za takie rozwiązanie. Samo wykończenie jest całkiem ładne, a fotele bardzo komfortowe. A podgrzewanie siedzeń czy kierownicy przydały się szybciej niż się tego spodziewałem. Bagażnik natomiast oferuje 340 litrów. Wynik akceptowalny, dwie średniej wielkości walizki weszły bez problemu, zostawiając jeszcze trochę miejsca.

Świnka lubi błoto!

Japończycy zdecydowanie postawili sobie za cel stworzenie pojazdu funkcjonalnego, a nie krzykliwego. I to im się udało. Może to jest też odpowiedź na pytanie, dlaczego Subaru XV jest tak mało popularne. Takiego samochodu raczej nie kupią młodzi ludzie szukający lansu ani prezesi wielkich korporacji. Jest on za to idealny w tereny górzyste, gdzie śnieg czy błoto potrafi uprzykrzyć życie.

Przyznam szczerze, że bałem się wjeżdżać w wielki las i ogromne ścieżki do offroadu, gdyż żal mi było nowe auto pakować w błoto i gałęzie. Od tego są stare Jeepy. Natomiast polna droga pełna dziur, błota, podjazdów pod górę i kamieni nie była żadnym wyzwaniem dla XV-ki. Po przełączeniu trybu jazdy, auto samo potrafi powoli staczać się z góry i wyjeżdżać bez zająknięcia, nawet po zatrzymaniu się w połowie podjazdu. Kąt natarcia to 19,7 stopnia, a zejścia aż 30,5 stopnia.

Wypuszczenie się więc w teren nie stanowi tutaj większego wyzwania, zwłaszcza w połączeniu z napędem, który naprawdę robi świetne wrażenie. Symmetrical AWD w Subaru to wciąż liga sama w sobie. Jestem też ciekaw jak ten samochód poradziłby sobie ze śniegiem, ale z tym muszę się wstrzymać do grudnia niestety. Ewentualnie pojechać w Alpy, gdzie białego puchu jest pod dostatkiem. Jednak wypady poza asfalt to tylko kilka minut. Większą część czasu będziemy jednak poruszać się po utwardzonej drodze i tutaj również jest pozytywnie.

Statecznik na drodze, żarłok na stacji.

Zawieszenie jest komfortowe, auto naprawdę solidnie trzyma się drogi i nawet przy wyższych prędkościach na zakrętach nie przechyla na boki. W testowanym przeze mnie egzemplarzu znajdował się dwulitrowy silnik benzynowy typu boxer, który w połączeniu z jednostką elektryczną generuje 150 KM i 197 Nm maksymalnego momentu obrotowego.

Taki tandem pozwala na przyspieszenie do „setki” w 10,7 s. Wynik przeciętny, ale pamiętajmy, że to nie auto sportowe, zatem nie potrzeba tutaj niesamowitych doznań. Na sprawne wyprzedzanie tirów na trasie wystarczy w zupełności. Do kompletu dostaniemy automatyczną skrzynię bezstopniową CVT Lineartronic. O ile do samego działania nie mam zastrzeżeń, bowiem skrzynia pracuje naprawdę sprawnie i szybko, o tyle odgłos pracy dla wielu może być odrzucający i irytujący. Jednostajny dźwięk, niezależnie od prędkości, bywa po jakimś czasie męczący.

Męczące mogą być też wizyty na stacji paliw. Zbiornik ma pojemność 48 litrów, ale spalanie, jak na kompaktowe auto, jest dość wysokie. Średni wynik wg. WLTP to 7,9 l/100 km i jest to wynik osiągalny. Jednak w mieście łatwo dojść do 10-11 litrów. Poruszając się głównie po Krakowie takie liczby były u mnie na stałe, ale kiedy ruszyłem w trasę, udało się zejść do okolic 9 litrów na 100 km.

Gdybym nie wciskał gwałtowniej pedału gazu, wynik ten mógłby być jeszcze niższy. Niewiele pomaga też układ hybrydowy, który co prawda na wolnych prędkościach potrafi wyłączyć silnik spalinowy, a przy zjeżdżaniu z góry przechodzi w tryb żeglowania i również odpina tradycyjną jednostkę napędową, jednak wielkich oszczędności przy tym nie wygeneruje. Jest zatem pole do poprawy.

Czy XV zaboli po kieszeni?

Najtańsze Subaru XV kupimy w okolicach 111 590 złotych i będzie to model z silnikiem benzynowym 1.6 l o mocy 114 KM i bazowym wyposażeniem Trend. Należy jednak pamiętać, że model ten jest dostępny wyłącznie z automatyczną skrzynią Lineartronic i zawsze ma napęd na cztery koła Symmetrical AWD. Topowa odmiana to testowana przeze mnie hybryda 2.0 i-S e-Boxer o mocy 150 KM z wyposażeniem Platinum za ok. 162 000 zł.

W wyposażeniu znajdziemy m.in. system Subaru Intelligent Drive (SI-DRIVE), czyli dwa tryby jazdy do wyboru, które skracają czas reakcji na naciśnięcie gazu, pakiet systemów wsparcia EyeSight z aktywnym tempomatem (działa bardzo sprawnie, choć czasem potrafił szarpnąć przy dojeżdżaniu do ciężarówek na autostradzie), asystentem pasa ruchu czy też asystentem awaryjnego hamowania, jak również tryb jazdy X-MODE do cięższego terenu.

Ktoś powie „dużo”, jednak takie auta mają swoją niszę. Nigdy nie będą krzykliwymi, ubranymi w piękne stroje bulwarowymi samochodzikami, ale zawsze dowiozą nas przez grząski teren do domku schowanego w lesie. Po początkowym sceptycznym nastawieniu, dość szybko przekonałem się, że Subaru XV może być nietuzinkowym i praktycznym autem. Będzie dzielnie radziło sobie na drodze w praktycznie każdych warunkach, czym zaskarbiło sobie moją sympatię.

Karol Tynka

We współpracy z Subaru Polska

Instagram

Facebook

TikTok

1 thought on “#64 Subaru XV | 2.0 i-S e-Boxer | Niedocenione auto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *