F-Type R

#51 F-Type R | Jaguar | 5.0 575 KM | TEST | O takie cabrio nic nie robiłem

Statystycznie, w Wielkiej Brytanii jest najwięcej dni pochmurnych w całej Europie. Również statystycznie, to właśnie tam kupuje się najwięcej kabrioletów. Ciekawa statystyka, prawda? Brytyjczycy jak żadna inna nacja umie docenić dzień słoneczny, i cieszyć się, że nic im nie kapie na głowę. Ale to miał być blog o samochodach, a nie pogodzie, prawda? To przypomnij sobie co jeszcze jest z wysp. Jaguar. W tym wypadku, nie byle jaki. Sam do końca nie wiedziałem jaką wersję nadwoziową odbieram, a okazało się, że będzie to nie dość że cabriolet, to jeszcze w pięknym satynowym żółtym lakierze (Sorrento Yellow, za 50 370zł). Jaguar F-Type R, soft top, przy słonecznej pogodzie. Życie potrafi być piękne!

F-Type R w liczbach.

Mój egzemplarz to wersja poliftowa. W 2020 roku zaprezentowano nową wersję, choć tu zmiany raczej ograniczyły się do nadwozia. W zeszłym roku trafiła do sprzedaży ta najważniejsza, dla mnie, wersja z V8. Dokładniej w dwóch wersjach, P450 oraz R. Skupiam się oczywiście na tym drugim. 5 litrowa widlasta ósemka generuje 700 Nm i 575 KM. Postawiono tu na elastyczność, bo moment jest dostępny już od 3500 obrotów, przez co zostawiając silnik w niższej partii, można nawet jeździć ekonomicznie. A przynajmniej próbować.

Na dowód mam zdjęcia z podmiejskich dróg, z odcinka blisko 70 km, gdzie udało mi się wycisnąć 7,8l/setkę. Nie było to jednak w żaden sposób ciekawe przeżycie. Realne wyniki w cyklu podmiejskim to ok 11l, a mieście – 13l. Oczywiście przy względnie spokojnej jeździe, względnie. Gdy poniosła mnie jednak chęć zabawy, byłem bliżej 30l niż 20.

Wracając jednak do tego, co się zmieniło. Przede wszystkim kociak dostał nowy pysk. Nowe, smuklejsze lampy, schowane pod maską. Zdecydowanie nadaje to mu zadziorności, ale i spływa na opływowość. Mniej się też dzieje z tyłu. Tam rzucają się w oczy bardzo spójne z całą gamą światła, oczywiście LEDowe. Inny jest też spoiler. Jest zdecydowanie szerszy, a schowany nie rzuca się kompletnie w oczy.

Jeszcze mniej zmian jest w środku. Rzekłbym nawet, że tam są one wręcz kosmetyczne. Lekko większy ekran, z poprawionymi multimediami. Wszystkie przyciski, i większość pokręteł na już swoje lata. I wiesz co? Bardzo się z tego cieszę. Już wielokrotnie mówiłem, że przenoszenie rzeczy analogowych na cyfrowe toleruję wyłącznie na ekranie centralnym. Ten na moje szczęście jest właśnie w pełni cyfrowy. I konfigurowalny. Zazwyczaj lubię mieć dwa zegary, z menu komputera pokładowego na środku. Jednak tu zdecydowanie bardziej wrażenie robił jeden zegar centralny, z mapą i komputerem po bokach.

Dach w dół. Słychać F-Type R!

Ale najważniejszy przycisk znajduje się tuż obok kolana pasażera. Wystarczy kilkanaście sekund by otworzył się dostęp na cały świat. Czyli zwyczajnie – opuścił się dach. Co ważne, nie zabiera on przestrzeni w bagażniku. Jaguar zrobił to po swojemu, i chwała mu za to. Teraz można bez skrupułów użyć kolejnego magicznego klawisza, czyli otwarcia klap wydechu. Wtedy decybele słyszą nie tylko przechodnie, ale i podróżujący.

Wówczas można w pełni radować się kompletnie innym doznaniem akustycznym niż to do którego przyzwyczaili nas Niemcy. F-Type R ma bowiem nie turbinę, a kompresor, którego charakterystyczny świst wyraźnie czuć na wyższych obrotach. Przy tym sam wydech głośnie bulgocze i ryczy wściekle. Nie ma tu pop-cornu, są strzały. Przecudowne, i to mimo zamontowanego GPF’u!

Niestety nie mam żadnego porównania z nadwoziem Coupé, aczkolwiek cyfry wskazują, że w wersja z miękkim dachem jest delikatnie wolniejsza do „setki” od tej pierwszej. Wynik 3,7 s jest bardzo imponujący, szczególnie że można mocno to odczuć dzięki otwartemu dachowi. W takim wydaniu czas to sprawa drugorzędna, bo liczą się wyłącznie emocje.

Praktyczność? A po co?

Warto wspomnieć, że mimo składanego dachu nad głową miejsca mi nie brakowało. Choć przyznaję, że siedziałem tak nisko jak tylko to możliwe. Co prawda to w Alpine A110 miałem wrażenie, szuram tyłkiem po asfalcie, Jaguar okazał się pod tym aspektem bardziej cywilizowany.

Co więcej, spodziewałem się po cabriolecie dość ciężkiego auta, co będzie czuć mocno w zakrętach. Tymczasem nic bardziej mylnego, cytując klasyka. Nadwozie zrobione z aluminium mocno redukuje masę, a napęd AWD dodatkowo stabilizuje niesforne zapędy kierowcy. Miałem okazję uczestniczyć w małym objeździe Warszawy, w poszukiwaniu ciekawych dróg, niestety w typowo brytyjskiej pogodzie. I tu muszę oddać honory, bo w żadnej chwili F-Type R nie próbował mi skręcić karku. Oczywiście, czuć było mocno ingerencję elektroniki, jak i dominujący napęd na tylną oś. Rozum walczący z sercem.

Chociaż czasami miałem ochotę ten rozum schować do bagażnika. Oczywiście z tyłu, bo za moimi plecami miejsce było wyłącznie na bluzę. W bagażniku zaś spokojnie zmieściłem ogromny plecak na weekend, torbę z laptopem, plecak na sprzęt fotograficzny, i jeszcze zostało miejsce na weekendowe zakupy w spożywczaku. Niby tylko 132 litry, a jakoś magicznie ciągle coś szło dołożyć. Dla jasności – w żadnym wypadku nie zmieści się tu chociażby kabinówka najtańszych linii lotniczych. Warto przekazać żonie tak ważną informację.

Jeszcze trochę cyferek.

Z resztą przy negocjacjach warto również wspomnieć o cenie. Tu niestety różowo nie jest. Bazowa wersja, w Sierpniu 2022, Jaguara F-Type Cabrio P575 zwanego R, zaczyna się od 744,000 zł. Za tyle można spokojnie przebierać w BMW M, Mercedesach AMG, znajdzie się pewnie jakieś Porsche. Na szczęście Jaguar jednym rykiem rozgania całe to towarzystwo. Żadem model konkurencji nie brzmi tak rasowo, przy tym mając nadal tak duży silnik.

Oczywiście można poszaleć z konfigurowaniem. Mi najwięcej udało się wycisnąć za białego F-Type ok 930 tysięcy. Mój egzemplarz testowy to znacznie skromniejsze 821,000, z czego 50,000 to sam lakier z wykończeniem satynowym. Z innych droższych rzeczy to nagłośnienie Meridian Surround, za blisko 22 tysiące. W opcjach jest jeszcze za prawie 60 tysięcy zestaw ceramicznych hamulców. Tylko dla odważnych. Albo majętnych.

Werdykt

Jaguar F-Type R był jednym z tych aut, które było mi zdecydowanie najciężej oddawać. Głównie przez odczucia dźwiękowe i ogólny feeling auta, ale nie tylko. Prowadzi się jak po sznurku, mając na tyle dobre zawieszenie, że prawie w ogóle nie było czuć że jest aż tak niski i tak sportowy. Do tego brzmi zupełnie inaczej niż wszystko co oferuje konkurencja. Nie jest praktyczny, ale tego nikt od niego nie wymaga. Mieści osoby ponadprzeciętnego wzrostu wyrzeczeń. Do tego jakość użytych materiałów jest dla mnie kompletnie uzasadniającą cenę Premium. Jakość niektórych spasowań niestety czasami odstaje, choć nie jest w żadnej kwestii przeszkadzająca.

Wracając do silnika, bo ten moim zdaniem jest głównym powodem zakupu takiego auta, ten o dziwo jest już dość leciwą konstrukcją. W F-Pace zostanie zastąpiony przez jednostkę 4.4l od BMW, a tak naprawdę nie ma ku temu żadnego powodu innego jak normy emisji spalin.

W F-Type niestety, następcy już nie będzie. A przynajmniej nie w tej formie, chyba że Jaguar wypuści w pełni elektrycznego następcę. I właśnie dlatego bardzo mocno, szukając mocnego coupé/cabrio, na pewno bym rozważył F-Type w odmianie R. Brzmi fenomenalnie, a Jaguar mimo obecnego trendu nadal utrzymuje tą magiczną jednostkę, płacąc za każdy wyprodukowany egzemplarz 15 tysięcy Euro kary za przekroczenie norm emisji spalin. Poza tym, wyjdź na ulicę i policz ile jest BMW, Mercedesów, czy nawet Porsche. A ile Jaguarów? Ogromna dysproporcja, prawda? Nie dość, że jest to rzadki silnik jak na 2022, to jeszcze samo auto daje poczucie wyjątkowości. I właśnie dlatego, dla mnie, Jaguar tu zdobywa najwięcej punktów.

MP

We współpracy ze Jaguar Polska

Instagram

Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *