#78 Skoda Octavia RS | 2.0 SCR DSG 200 KM | TEST | Zielona Mamba która nie gryzie

Ile można robić to samo? Tak długo, aż za każdym razem jest inne. Skoda Octavia RS po raz kolejny trafiła do mojego garażu. Dla odmiany w tej najmniej oczywistej wersji. Czemu uważam, że Diesel jest taki nietypowy? Rozejrzyj się po ofertach na naszym rynku, to właśnie silniki wysokoprężne są wycofywane. Skoda tymczasem patrzy co ma na magazynie i mówi „potrzymaj mi piwo”. Oto więc test, na jaki czekało wielu – Skoda Octavia RS TDI!

Ile za ten lakier?

Tak właściwie to nie TDI, a SCR. Mimo że ten drugi jest jedynie systemem oczyszczania z tlenków azotu, u tego pierwszego oczywiście. Ale z jakiejś przyczyny postanowiono zmienić nazwę, by podkreślić bycie zielonym. Tak zielonym jak lakier. Mój egzemplarz testowy odebrałem we wściekłym kolorze Mamba Green, który to jest darmowy. Niesamowicie komunikacyjny, niesamowicie jaskrawy i jeszcze bardziej problematyczny w obróbce zdjęć. Coś za coś. Na pewno zwracał uwagę i w Warszawskich korkach i w garażu wykrzywiał szyje moich sąsiadów. Pierwszy plus zanotowany.

Kolejny pojawił się jak zacząłem sobie oglądać auto. Jeszcze jeden, gdy o poranku, gdy jeszcze nie było praktycznie żadnego ruchu na ulicach, zatrzymałem się na Bemowskich przedmieściach, zaparkowałem i po prostu siedziałem na ławce patrząc się na auto. Trwało to dobre 10 minut, a przeszkodził mi jedynie budzik. Octavia RS naprawdę dobrze wygląda! Myślałem, że Sportline jest dobrze zrobiona, ale jednak można lepiej. Czarne akcenty współgrają z tą zielenią wręcz fenomenalnie. Nie spodziewałem się, że zagra to tak dobrze.

No to hop.

Niestety czar pryska w środku. Już zamykanie drzwi przypomina, że mamy rok 2023. Producenci tną koszty na czym tylko się da, zaczynając od jakości użytych plastików. Jest po prostu twardo i ciemno. Sytuacje próbują ratować dekory typu plastik imitujący carbon oraz wstawki z alcantary. Wszystko przeszyte tu i ówdzie czerwoną nicią. Już mówiłem to wielokrotnie, ale powtórzę to raz jeszcze. Czekam na auto, które aspiruje do bycia nazwanym usportowionym, ale posiada ciekawe, jasne wnętrze. Póki co, udało się to jedynie w Jaguarach XE i XF.

Na szczęście nie można Skodzie odmówić braku funkcjonalności. Jest minimalizm, jest praktyczność. Boli mnie brak sterowania klimatyzacją za pomocą klawiszy, ale jest guzik wywołujący menu na ekranie. Podobnie z trybami jazdy, jak i systemami wsparcia kierowcy. Wszystko można wyciągnąć z tabletu szybkiem kliknięciem. Sam ekran jest łatwo dostępny, a co najważniejsze nic się nie przycina. Skoda słucha powodzi komentarzy i poprawia elektronikę. Mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że to pierwszy egzemplarz, który nie miał problemu z systemami, nie wyrzucił mi podczas testu żadnego błędu. Do tego plusik za bezprzewodową konfigurację Apple Car Play. Bardzo się przydało, bo akurat zapomniałem wziąć kabla z USB C.

Multimedia

Odwieczną łyżką dziegciu, już od 3-ciej generacji, były multimedia. A konkretniej sterowanie i szybkość działania. Wspomniałem już o tym, że to był pierwszy raz, gdy ani razu się nie zaciął system. Aczkolwiek mam jedno małe zastrzeżenie – każdorazowe odebranie połączenia zawsze wyłączało multimedia. Ew przełączało je na Apple Car play, zamiast na aktualnie używanych. Wymaga to klikania się przez całe menu, by wrócić do poprzednich ustawień. Plus, że ekran jest duży i responsywny, ale to nadal jest odciąganie uwagi od drogi.

Niestety obsługa HUD również jest ukryta w ekranie dotykowym. Czyli trzeba przełączać wzrok między ekran, a HUD. Jest na to tylko jedno rozwiązanie – wyłączyć i nie korzystać. Albo może to ja nie rozumiem idei tego ekranu, gdy wszystkie informacje mają się wyświetlać na szybie – jednak i tak trzeba na nie zerknąć.

Wrażenia z jazdy.

Długo nie musieliśmy się poznawać za kółkiem. Octavia RS szybko pokazała przynależność do rodziny. Prowadzi się bardzo przewidywalnie, pewnie, pod warunkiem dobrej przyczepności. Pakiet Challenge swoje tu robi, zdecydowanie. Niestety gorzej jest z rzeczoną trakcją. Silnik wysokoprężny z momentem obrotowym wyższym niż w wersji benzynowej, w dodatku z napędem na przednią oś. Co prawda jest tu szpera, ale by pokazać pazury w pełni brakuje lepszej opony. Źle nie jest, bo auto prowadzi się dość przewidywalnie, ale brakuje tu ognia, tego prawdziwego pierwiastka sportu. I niestety przyczepności. Strasznie żałuję, że nie trafiła mi się wersja z napędem na obie osie. Może wtedy przyjemność z jazdy by była większa.

A tak, najlepszą opcją jest pochłanianie kilometrów. Czyli dokładnie to, po co silnik Diesla został zaprojektowany. Pełny relaks, masaże i wybranie celu możliwie jak najdalej. Tak, dobrze czytasz, w tej odmianie jest masaż foteli. Dość prosty, dostępny nie z panelu info rozrywki, a przy fotelach. Jeden mały klawisz, a można się poczuć jak w znacznie droższym aucie.

Do pełni szczęścia brakowało mi jedynie wentylowanych foteli. Te oczywiście są podgrzewane, trójstopniowo, ale w gorące dni na pewno przyniosłyby ulgę. Dobrze, że nie postawiono tu na pełną skórę, a jedynie skórzane wstawki. Alcantara jest tu mocno dominująca. Niestety w paru miejscach zmieściła się też czerń fortepianowa. Całość dopełnia plastik. Dość estetycznie wyglądający, lecz niesamowicie skrzypiący pod naciskiem. Tego na szczęście podczas jazdy nie słychać.

Octavia RS, a akustyka.

Słychać za to nagłośnienie Canton. Jedno z przyjemniejszych rozwiązań, bo zwyczajnie nie jest denerwujące. Już wspominałem wielokrotnie, że żaden ze mnie audiofil. Ja nie jestem z ludzi, którzy podbijają bas do maximum. Zazwyczaj też zeruję ustawienia equalizera. Dopiero wtedy wychodzi prawdziwa jakość dźwięku. Tu jest po prostu ok.

Zdecydowanie bardziej podczas jazdy słychać szumy powietrza. Powyżej „setki” jest już dość głośno. Przy prędkościach autostradowych niestety by porozmawiać trzeba już przebijać się przez hałas. Trasa w milczeniu może nie jest najciekawsza, ale przynajmniej jest tanio. Skoda Octavia RS nie ma apetytu na paliwo, stąd krzyk szoku na stacji będzie mniejszy. Przy 140 zadowala się 7-8 litrami, a podmiejskie drogi pozwolą zredukować wyniki do ok. 5-6 litrów. Oczywiście codzienna jazda dynamiczna będzie skutkować konsumpcją w okolicy 10 litrów. Odgłosy może i do tego nie zachęcają, ale mięsista kierownica i wygodne fotele mają w sobie ten pierwiastek sportu. Choć z drugiej strony – sport i diesel? Nie koniecznie.

Jeszcze jeden aspekt, puryści dźwiękowi nie mają czego tu szukać. Octavia RS wkręcając się na obroty generuje decybele, ale to zwyczajny dźwięk diesla. Żadnego pop-cornu, strzałów, ani choć ciekawszego tonu. Niestety. Są też dwie atrapy wydechu, a prawdziwa końcówka jest schowana. Nic dziwnego. Nieco głośniej jest za to…we wnętrzu. Również i w tej wersji obecne jest wspomaganie dźwięku z głośników. Niestety mocno to się gryzie z charakterem auta, a co gorsza – obecne jest w każdym trybie jazdy. Dlatego jak zawsze polecam tryb indywidualny i wyłączenie tego „umilacza”, jak najszybciej.

Osiągi są godne RS?

Od razu odpowiadam. Nie są. Setkę osiąga w 7.4 sekundy, a ogranicznik ustawiono na 245 km/h. Jak na 200 konne auto nie są to wybitne cyfry. Szczególnie, że Octavia RS jest dość lekka, przynajmniej w porównaniu z konkurencją – 1412 kg „na sucho”. Może jednak ciągnąć przyczepkę do 1600 kg. W tym wypadku właśnie diesel ma przewagę, choć mocy może lekko zabraknąć. Mimo wszystko osiągnięto względnie dobry kompromis między mocą, dynamiką oraz spalaniem. Wersja z 4×4 niestety do wyników spalania wymaga dorzucenia minimum 1 litra, bez względu na warunki.

Jeśli chodzi zaś o start pod świateł, nie ma co tu liczyć na cuda. 7.4 sekundy to czas podany przez producenta. Realnie jest oczywiście do osiągnięcia, o ile opony są dogrzane i asfalt suchy. Niestety nawet mimo tego obecny jest wheel hop, czyli problemy z utrzymaniem trakcji. Ponownie, napęd na cztery koła zdecydowanie ratowałby sytuacje.

To ile za tą mambę?

Cennik Octavii RS TDI otwiera wersja FWD za 176 600 PLN. Parę minut w konfiguratorze i bardzo szybko z przodu pojawia się 2. Mi udało się doposażyć „moją” Octavię do 225 poziomu tysięcy. To już bardzo drogo, jak na ten segment. Egzemplarz testowy to wydatek ok. 200 tysięcy. Głównie cenę podbija tu pakiet RS Challenge+ za 15 750 zł, w skład którego wchodzą np czarne końcówki wydechu, elektrycznie regulowane fotele ergonomiczne RS, zawieszenie DCC, lusterka ogrzewane i z pamięcią, asystenci martwego pola oraz dedykowane felgi i tapicerka. Sporo dodatków, które oddzielnie jednak są droższe. Wbrew pozorom Octavia jest naprawdę rozsądnie wyceniona, a za te 200 tysięcy dostaje się dobrze wyposażone kombi.

Werdykt.

Czyli Octavia RS nie jest prawdziwie sportowym autem? Oczywiście, że nie jest. Nigdy nie była. To jest usportowiona odmiana. Usztywniona, z fajnymi akcentami w kolorze. Rozsądny kompromis między dekorami, wyglądem, osiągami oraz praktycznością. Z naciskiem na praktyczność oraz wygląd. Umówmy się, mając do dyspozycji 640 litrów nie są straszne absolutnie żadne problemy logistyczne, chyba że mowa o pralce albo trójce nastolatek.

Przy zasięgu przekraczającym 1000 km, na skromnym 55 litrowym baku można śmiało jechać z na Festiwal w Opolu z Warszawy, przez Kraków i wrócić, na tym samym baku. Do tego przy takim wyglądzie jak testowana Zielona Mamba jedynym zmartwieniem jest wymienić te wstawki z czerni fortepianowej na cokolwiek innego.

MP

We współpracy ze Skoda Polska

Instagram

Facebook

TikTok

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *