#40 Mazda 3 | e-Skyactiv-X 2.0 186 KM | TEST | Daily optymalne prawie dla każdego

Japonia to stan umysłu, prawie każdy spotkał się z tego powiedzeniem. W odniesieniu do motoryzacji wcale nie jest inaczej. Przekonałem się o tym sam czy to obcując z Suzuki, czy ostatnio z Hondą. Tym razem do mojego garażu trafiła przedstawicielka segmentu C, Mazda 3. Kompletnie nowe doznanie, w kompletnie innym wydaniu. To już jej czwarta generacja, za to pierwsza hybrydowa. A ja z kolei jestem fanem drugiej generacji, a dokładniej szalonej Mazdy 3 MPS, gdzie pod maską było 2,3L o mocy 264 KM. Tu jednak jest zdecydowanie rozsądniej. Jednak po co ta hybryda?

Mazda 3 i jej oczy.

Ale zacznijmy od początku. Spotkałem się z opinią że Mazda jest autem którego aż do wysłania projektu do Prezesa nie przestano projektować. Jeszcze jedna kreska, jeszcze jedno załamanie, ostatnie przetłoczenie. I cholerka ktoś tam w Maździe czyta te Internety! Nowa trójka jest narysowana ze smakiem, linia jest delikatna, a przód kompletnie nie przesadzony. Cóż za przyjemna odmiana!

Moja testówka dostała dość nudnawy kolor Machine Gray, czyli po prostu ciemno srebrny. Spodziewałem się komunikacyjnej czerwieni, więc trochę się zawiodłem, chociaż dzięki temu Mazda 3 jest bardziej subtelna i elegancka. Zdecydowanie auto nie ma żadnych predyspozycji do dziecięcych zabaw, więc o dziwo – to malowanie lepiej pasuje do charakteru auta.

Skyactiv, to benzyna czy diesel?

A co bardziej tworzy charakter auta niż silnik? Mazda od lat doskonali swoją technologię SkyActiv, prezentując kolejne rozwinięcie, z oznaczeniem X. Twierdzą, że osiągneli oszczędność diesla, z przyjemnością jazdy auta benzynowego. Co to oznacza w praktyce? 186 KM i 240 Nm. I to z wolnossącego, wysokoobrotowego silnika o rzadkiej już pojemności dwóch litrów. I co w tym wyjątkowego? Przede wszystkim, Mazda 3 przez większość czasu pracuje w cyklu spalania iskrowego, oczywiście dość specjalnego, opatentowanego przez Mazdę, przy bardzo wysokim stopniu kompresji powietrza z mieszanką paliwową w stosunku 40:1. Dla porównania w tradycyjnym silniku spalinowym współczynnik ten wynosi raptem ok 15:1. Przepaść.

Oczywiście w chwili mocnego naciśnięcia akceleratora aktywuje się tradycyjny zapłon samoczynny, przez co silnik zachowuje się w dość konwencjonalny sposób. Aczkolwiek Mazda zapiera się, że ich wynalazek ma natychmiast dostępny moment obrotowy, i nie ma żadnego opóźnienia dzięki zastosowaniu sprężarki mechanicznej do kompresji powietrza. Tu niestety nie uwierzyłem na słowo, i nie pomyliłem się. Aczkolwiek zdecydowanie odkryłem radość tam, gdzie jej się nie spodziewałem…Ale zanim o tym – efekty starań Mazdy w redukcji spalania w praktyce. Zrobiłem ok 600-650 kilometrów, a uśredniając wyszło mi raptem 6,5l. Z czego połowa dystansu to jazda stricte miejska, i nie specjalnie przejmowałem się jazdą ekologiczną.

JDM i Mazda 3? Przecież to nie ma sensu.

Nie bez przyczyny przywołuję tu w teorii dwie skrajności. Bo jak wolnoobrotowy silnik by miał się zachowywać jak typowa Japońska kosiarka? Wszystko jest po prostu cudownie zespojone ze sobą za sprawą skrzyni biegów. Wiele razy podkreślałem, że lubię niemieckie DSG, szczególnie w trybie sport. Nie wiem jak to Mazda zrobiła, ale tu ona magicznie od razu czuje czy skończyłem manewr, czy czaję się na następnego zawalidrogę. Co najlepsze, w kwestii ustawień auta można wybrać tylko tryb sport, i normal. Oczywiście w tym pierwszym reakcja na gaz jest jeszcze szybsza, a silnik żwawiej wgryza się na obroty. Nie zauważyłem za to żadnej zmiany jeśli chodzi o twardość zawieszenia, dźwięk z głośników, ani innych sztucznych uprzyjemniaczy jazdy.

Warto odnotować taki drobny smaczek – Mazda 3 ma prawdziwe, analogowe zegary. Nie żadne wyświetlacze, a klasyczną wskazówkę obrotomierza. Tzn wnętrze głównego zegara jest w pełni cyfrowe, i wyświetla niezbędne informacja typu średnie spalanie, aktualne, oraz zasięg. Skromnie, ale Mazda wychodzi z założenia, że nie ma sensu rozpraszać kierowcy zbędnymi informacjami. Skądinąd bardzo słusznie. Wnętrze jest mocno skierowane na kierowcę, by ten czerpał radość z jazdy. Zoom-zoom!

Praktyczność, ale po Japońsku.

No dobra, ale czy ten kierowca ma choć trochę miejsca? Zadziwiająco tak. Mazda 3 co prawda jest typowym kompaktem z zewnątrz, acz w środku jest zadziwiająco przestronnie. Zarówno ja, jak i pasażer obok nie ma prawa do narzekania. Z tyłu jest jednak trochę gorzej. Co prawda osoba dorosła zmieści się, i nie będzie mocno narzekać podczas dłuższych podróży. Większy problem jest z większymi fotelikami. Moje córki lubią siedzieć jedna za drugą i w takim wydaniu jest nieco zbyt ciasno. Niestety tu postawiono na kompromis.

Mocno za to zdziwiła mnie pojemność bagażnika, zaskakująco duża, mimo jak wspomniałem niewielkich rozmiarów auta. Jednak należy oczywiście uważać na zawiasy klapy, wchodzące w przestrzeń bagażową. Nie są niczym osłonięte, i zdarzyło mi się że pogniotły zakupy. Poza tym wnętrze, od góry, nie jest wygłuszone. O dziwo, wcale tego nie słychać podczas jazdy, jak i przewożeniu luźnych rzeczy.

Mazda 3 to auto pełne małych smaczków, i drobiazgów. Zaczynając od tych typu jakość obsługi – spryskiwacze w wycieraczkach mają więcej sensu niż te na masce. Osbługa klimatyzacji pokrętłem mimo, że staroświecka, jest intuicyjna. Obszycie kierownicy, mimo że nie jest sportowe, znacząco poprawia chwyt. Sam kształt kierownicy po pierwszych kilometrach staje się zaskakująco idealny. I jeszcze jeden drobiazd – siłę podświetlenia zegarów można regulować. W czasach pełni cyfrowych wskaźników, to jest bardzo zapomniana cecha, której jednak często przy ostrym słońcu lub nocnej jeździe po prostu brakuje.

Jak po sznurku.

Zadziwiające, że generalnie podczas jazdy, Mazda 3 nie wydaje z siebie żadnych odgłosów. Silnik przyjemnie brzmi, oczywiście jak na cztery cylindry. W środku jest cicho, a audio Bose również pozytywnie zaskakuje. A do tego nic nie skrzypi, mimo iż plastik jest wymieszany po równi z przyjemną w dotyku skórą. Cieszę się, że nikt tu nie redukował kosztów. Twarde uchwyty na butelki bez problemu zniosę, ale w górnej części deski rozdzielczej już by po prostu nie przystawało.

Na plus też odczucia z pokonywania kilometrów. Właśnie dzięki wszystkiemu powyższemu, można włączyć ulubioną playlistę na platformie streamingowej, i po prostu cieszyć się jazdą. A Mazda 3 prowadzi się bardzo, bardzo przewidywalnie, w pozytywnym znaczeniu. Sam układ jest bardzo responsywny, bez wyczuwalnej podsterowności, nawet przy zbyt mocnym deptaniu akceleratora. Przy tym opony łatwo wyczuć. Oczywiście, to nie jest ani trochę auto sportowe. Ale też nikt od niego nie wymaga by było, to po prostu świetny dodatek jako całościowy odbiór.

To co z tym ideałem?

W tytule wspomniałem o aucie idealnym. Oczywiście Mazda 3 ideałem nie jest, i nie będzie. Nie ma na rynku auta idealnego. Są bardziej i mniej dopasowane do użytkownika. Trójka jest bardzo, nieprzytomnie wręcz, dobrze przemyślana i praktyczna. Wszystko w środku jest tak, jak można by oczekiwać od auta w tym segmencie i tej cenie. Jedyne co mnie notorycznie irytowało to pokrętło do obsługi multimediów pokroju iDrive, gdyż ekran multimediów nie był dotykowy. Oraz problemy ze zmianą poziomu audio. Notorycznie Mazda nie mogła dogadać się z moim iPhone, i ani nie mogłem zmienić poziomu muzyki, ani radia. Pomagało tylko odpięcie telefonu.

Poza tymi dwoma mankamentami, które jednak są problemem pierwszego świata, bardzo dobrze wspominam ten konkretny egzemplarz. Oczywiście zważywszy na jego cenę, nie może być inaczej. Mazda 3 w wydaniu Enso zaczyna się od 140 900 zł. Ze wszystkimi dodatkami które miałem na pokładzie, oraz lakierem cena ociera się o 160 000 zł. Najtańsza wersja Mazdy 3 z silnikiem e-Skyavtiv X, to wersja Kanjo i zaczyna się od 124 900 zł. To niestety jest dużo. W moim egzemplarzu w sumie jest wszystko czego potrzeba – od świateł matrycowych, aktywnego tempomatu, kamer 360, 18″ felgami. Zabrakło w konfiguratorze jedynie asystenta parkowania, ale nie umiem im zaufać w pełni, mimo tylu sprawdzonych egzemplarzy.

Dodatkowym plusem jest faktycznie legendarna już bezawaryjność, i ogólna bezobsługowość auta. Na przestrzeni lat one się po prostu nie psują. Wysiłki inżynierów by silnik był też minimalnie obciążony, mimo tak skomplikowanej technologii dodatkowo przedłużają długowieczność auta. Wydaje mi się, że to, w połączeniu z ogólnym wyposażeniem i jakością wykończenia jest tym, czego większość osób szuka. Wsiadam, zapinam dzieciaki, i po prostu jadę. Tak długo aż nie skończy się paliwo.

MP

We współpracy z Mazda Polska

instagram.com/count2t3n/

facebook.com/count2t3nMotoryzacyjnie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *