inside jazz

#36 Honda Jazz 2020 | 1.5 e-hev 109 KM | TEST | Tanio już było.

Honda Jazz od zawsze kojarzyła mi się jako idealne auto miejskie. Prawdę mówiąc byłem nawet od krok od zakupu takowej jako to drugie w domu. Nowe wydanie jest zdecydowanie lepsze od poprzednika pod każdym aspektem, prócz jednego kluczowego. I właśnie ten jeden argument sprawi, że nie stanie się on popularny na Polskich ulicach.

Honda Jazz poczuła bluesa i wyszła.

Najpierw mały quiz. W jakim wieku jest przeciętny kierowca Hondy Jazz? 60+? 70+? Niestety…tak. To jeden z tych modeli gdy babcia z dziadkiem wchodzili do salonu, i jechali kolejną generacją na działkę. Auto pancerne, przestronne i dokładnie takie, jakie musi być, i kompletnie nic ponad standard. Auto nie budzące żadnych emocji, ale jednocześnie dbające o portfel.

Tamten Jazz już odszedł w niepamięć. Przynajmniej moim zdaniem. Dojrzał, a nawet urósł. Stał się microvanem, choć nie koniecznie jest to widać. Przy ponad 4 metrach długości z tyłu mieści się dosłownie każdy, kierowca może jechać bardzo szeroko rozłożony w fotelu, a i dzieciakom będzie wygodnie. Pod warunkiem, że nie jadą na drugi koniec kraju.

Praktyczna do bólu.

Honda Jazz co prawda celuje w zdecydowanie młodszego odbiorcę, co w żadnej materii nie znaczy, że utraci cechy dla niej charakterystyczne. Zaczynając od tyłu – 370 litrów pojemności, z bardzo niskim progiem załadunku jest wciąż dobrą pojemnością, jak na tak niewielkie auto. Dodatkowo pod pokrywą podłogi jest niewielki schowek – w sam raz na apteczke, gaśnicę i jakiś płyn do mycia felg na przykład. Poza tym nie zrezygnowano z cudnego rozwiązania znanego w poprzednich generacjach Civica – Magic Seats. Mianowicie siedziska tylnej kanapy można podnieść, tworząc dodatkowy „bagażnik” albo przestrzeń załadunkową. Kartony z Ikei i wielkie psy dają okejkę!

Całe sterowanie multimediami i klimatyzacją – nadal jest manualne. Co prawda ta ostatnia jest nadal też manualna, ale jej sterownik stał się automatyczny, więc to elektronika decyduje czy aktualnie działa klima, czy zwykły nawiew. I nie jest do zduplikowane z działaniem z menu tabletu. Tam wchodziłem jedynie zmienić stację radiową, mimo że jest przełącznik na kierownicy. I by sparować pierwszy raz telefon, po kablu. Apple Car Play jest bezprzewodowy. Tak, w niszowym aucie japońskiej marki, da się? Da. Nie znalazłem za to ładowarki indukcyjnej, ani dedykowanego miejsca na telefon. Schowek przed skrzynią biegów jest duży, ale nie lubię jak nie daje telefonowi stabilności.

Jak tam w środku?

Wszystkie przełączniki wydają z siebie bardzo przyjemne kliknięcie. Dziwnie satysfakcjonujące. Chyba analogowe gałki będą wywoływać u mnie przyjemne odczucie nostalgii, i tęsknoty. Co ta elektronika robi z człowiekiem…

A, zapomniałbym o najważniejszym z analogowych. Zegary co prawda są w pełni cyfrowe, choć nie można tu mówić o zegarach nawet, bo pozostał jedynie mały wyświetlacz wykonany w dość leciwej technologii. Acz jest na nim tylko to co potrzeba – prędkość, ograniczenia + menu przez nas wybrane. Nic poza tym. I jest doskonale czytelny nawet w najgorszym słońcu. Za kierownicą po lewej stronie jest nawet regulacja siły jego podświetlenia, tak by nie przeszkadzało to za bardzo.

Honda Jazz ma jakieś osiągi?

Na papierze nie jest źle, bo mały Jazz osiąga pierwszą setkę w 9,5 sekundy. Przyznaję szczerze że nie miałem ochoty go męczyć i tego sprawdzac, bo i po co? Nie wyobrażam sobie realnej, życiowej sytuacji gdzie musiałbym użyć tak szalonej prędkości. Honda ma przede wszystkim chillować na ulicy, paląc symboliczne ilości benzyny. Tym bardziej symboliczne, bo i bak ma takowy, raptem 40l. Ale uwaga. Przy sprytnej jeździe po mieście nie ma żadnego problemu by ten bak starczył na…ponad 900 kilometrów.

Tak, nie ma żadnego wyczynu zejść ze spalaniem poniżej 4l. Mój rekord to 3,5l, ale wówczas gazu używałem bardzo anemicznie, natychmiast odpuszczając gdy załączał się silnik spalinowy. Przeciętnie, gdy nie przykładałem uwagi na te paskudne wskaźniki, jadąc typowo po warszawsku w małej miejscowości nie przekraczałem 4,5-4,6l.

Tu warto wspomnieć, że Honda Jazz nie jest typową hybrydą, ani nawet miękką. Na pokładzie jest silnik spalinowy, i dwa elektryczne. Ten pierwszy ma 109 KM, i mizerne 131 Nm, ale to nie on jest głównym źródłem napędu. On ma służyć głównie za ładowanie silnika elektrycznego, a ten przekazuje moc do głównego silnika, również elektrycznego. Ten ostatni generuje 109 KM, oraz 253 Nm. Zaskakująca zbieżność liczb? Owszem. Silnik konwencjonalny załączy się też przy dużym obciążeniu, oraz większych prędkościach, gdyż jest to po prostu bardziej ekonomiczne.

Za spięcie tej magii, i sprawienie by kierowca nie przejmował się tym kompletnie odpowiada skrzynia e-CVT. Większość z was w tym momencie sapnie pod nosem, ale ona zadziwiająco dobrze sobie radzi. Oczywiście bywa bardzo głośno w kabinie, ale jeśli to jest tak napawdę jedyna cena za przyzwoite, oczywiście w trybie miejskim, osiągi to ja to akceptuję.

Oczywiście, Honda Jazz w trasie pali odpowiednio więcej, gdyż oba silniki napędowe są mocno obiążone, ale nawet przy 140 km/h nie osiągnie 10l/100km, więc jest bardzo akceptowalnie. V-max to podobno 175 km/h, ale znowu, po co komu to sprawdzać w tym aucie?

Mieszczuch.

Tak jak wspomniałem, Honda Jazz odnajduje się w mieście po prostu idealnie. System start/stop jest kompletnie nie odczuwalny, nie trzeba żeglować w zmiany biegów. Wszystko dzieje się bez potrzeby angażowania świadomości kierowcy. Czyli po prostu bezobsługowo.

Mały mikrovan prowadzi się dość miękko, bo i zawieszenie jest tak zestrojone, co świetnie pomaga wybierać wszelkie nierówności. Powiedziałbym, że jest lepiej niż w niejednym aucie produkcji niemieckiej. Układ kierowniczy jest wystarczająco czuły by wszelkie manewry, w czym też dodatkowo pomaga naprawdę wielka kierownica, obszyta skórą.

Co zadziwiające wszystko w zasięgu wzroku jest wykonane z naprawdę przyjemnych i dobrze spasowanych elementów. I to wcale nie z twardego plastiku, lecz miłego w dotyku i nie skrzypiącego. A przynajmniej w zasięgu wzroku i ręki. Dopiero niżej czuć taniość.

To gdzie ją boli?

To skoro Honda Jazz jest takim wspaniałem autem miejskim, to gdzie jest problem? Czemu ludzie nie biegną do salonów zamawiać go zamiast np VW Polo, Toyoty Yaris albo Hyundai i20? Przyczyną jest cena. Honda próbując celować w młodsze pokolenie napakował auto elektroniką. Światła LED, prosta ale funkcjonalny system infotainment właśnie z obsługą Apple Car Play, skomplikowany układ napędowy, to wszystko kosztuje. W tym wypadku cennik zaczyna się od blisko 94000 zł. Tak, prawie sto tysięcy, na start. Moje auto testowe to wydatek ponad 110 tysięcy.

To jest astronomicznie wielka kwota jak za takie małe jednak auto. I rozumiem wszelkie uzasadnienia jej, i nawet do mnie przemawiają. Problemem, moim zdaniem, uzasadnienie że ona przestała być autem dla seniorów, i by młodsi właśnie tak przestali postrzegać Jazz’a. Z drugiej jednak strony – brakuje mi w konfiguratorze silnika stricte spalinowego, ze skromniejszym wyposażeniem, dobre 30 tysięcy tańszego. I wilk syty i owca cała. A tymczasem ja cieszę się, że miałem okazję przekonać się na własnej skórze jak bardzo może zmienić się postrzeganie danego auta jeśli da mu się na to szansę.

MP

We współpracy ze Honda Polska

Instagram

Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *