Sportline zarys

#35 Skoda Octavia | Sportline 2.0 TSi 245 | TEST | Niby sport, ale trochę tak bardziej cywilnie.

Luty to w teorii środek zimy, a za oknem plucha, kałuże i ogólna niechęć wychodzenia z domu. Ja jednak czekałem z niecierpliwością na kolejną…Skodę. Octavia Sportline, konkretnie mówiąc. Czemu czekać na takie codzienne, zwykłe auto? Już wyjaśniam. Początek roku to okres kiedy zaczęły do Polski zjeżdżać pierwsze wersje modelu Octavia Sportline, w których pokładam ogromne nadzieje. To jest też wersja, którą prywatnie bardzo chciałem zamówić, właśnie ze względu na silnik. To cóż tam za „potwora wsadzili” zapytasz? Magiczne 2.0 TSi i nominalnej mocy 190 KM. A w Skodzie występuje on zawsze w napędzie na wszystkie koła. I tak powstał Chocapic, cytując klasyka.

Octavia Sportline, czyli co?

Czym się właściwie różni Octavia Sportline od np takiej wersji Style, która do tej pory była najwyżej spośród cywilnych odmian? Na pierwszy rzut oka Sportline bliżej jest do RS’a niż do innych, głównie przez przedni spoiler, obramowanie chłodnicy w błyszczącej czerni. Z tyłu zaś dyfuzor oraz czarna lotka. Do tego zarezerwowane dla tej wersji 19″ felgi Taurus. Całości dopełnia najmocniejsza jednostka benzynowa w gamie (oczywiście stosownie wykastrowana w stosunku do RS’a) czyli 2.0 TSi o mocy 190 KM i 320Nm. Z tym, że wg testów zawsze jest jeszcze co najmniej 10% bonusu mocy. Przy tym to jedyna, prócz diesla, Octavia o napędzie 4×4. Oczywiście podnosi to masę auta, ale dodaje też stabilności. I oczywiście ułatwia sprint do setki. A tą Octavia fabrycznie osiąga w 6,8 sekundy. Ale o tym później. Czas wskoczyć za kółko.

A tam też są różnice. Octavia Sportline nie ma zbyt mocno rozwiniętych opcji personalizacji wnętrza – jedynym dostępnym jest wersja Dynamic, czyli półkubełkowe fotele, oraz trójramienna kierownica. Mój egzemplarz niestety ucierpiał już przez Covid i braki zaopatrzenia – nie posiadał np elektrycznie regulowanych foteli. Niestety Skoda wycofała się z tej opcji w tym modelu. Na szczęście zarówno ogrzewanie foteli i bezprzewodowy Apple Car Play działały bez zarzutu.

To dawaj o tym silniku. Octavia Sportline jest sport?

Z przyjemnością! Uwielbiam tą jednostkę, głównie za wigor i chęć zabawy. Ten silnik przez większość czasu jest taki jak DSG – ospały. Ale tylko do momentu aż potraktuje się go kijem z marchewką, czyli przełączy w sport. Wtedy zmienia kompletnie charakter, i aż chce się wkręcać na obroty. I właśnie wtedy zaczyna się zabawa.

Przede wszystkim, przy ew zamawianiu tej jednostki należy dołożyć do aktywnego zawieszenia DCC. To naprawdę zmienia wiele w aucie. Np można ustawić tryb „individual” specjalnie pod korzystanie z Launch Control, co wymaga niestety klikania. Ustawienie skrzyni „sport”, wyłączenie kontroli trakcji, silnik nagrzany do minimum 60 stopni, lewa noga trzyma hamulec, a prawą należy wcisnąć akcelerator w podłogę. Zwolnienie hamulca powoduje wystrzał. Co ciekawe, operację można powtarzać do znudzenia, choć oczywiście warto pamiętać że mocno obciąża to wszystkie układy. Oczywiście też takie zabawy znacznie podnoszą apetyt na paliwo. Octavia nie zna wtedy umiaru.

Ekonomiczna?

Wchodząc właśnie w temat ekonomi…Przy ostrożnym traktowaniu gazu można osiągnąć w trasie wyniki poniżej 7 l, ale wymaga to nie tylko spokoju, ale też bardzo równej jazdy w przepisowych limitach. Realnie, trzeba liczyć te 8-9 l przy żwawej jeździe, bez męczenia i siebie i silnika. Cykl miejski to niestety zawsze wynik dwucyfrowy, szczególnie podróżują w Warszawskich korkach na Wisłostradzie. Na szczęście Octavia Sportline wręcz czeka na każdą okazję by zmienić pas i choć chwilę nabrać więcej powietrza na chłodnicę.

Gdy już go złapie, to chce jechać. Co prawda do prowadzenia auta stricte sportowego brakuje jej bardzo wiele. Wyraźnie wchodzi w zakręty pod-sterownie, ale bardzo przewidywalnie, z wyraźnie odczuwalnym momentem interwencji tyłu. ESP bardzo szybko interweniuje, uspokajając wszelkie zapędy. Przekopując się przez ustawienie DCC da się je jednak trochę przytemperować. Moim zdaniem wychodzi wówczas niezły kompromis między lekką ochotą zabawy, a rozsądkiem, bo to jest Skoda.

Na wakacje bez bagażnika.

Silnik silnikiem, ale w żadnym wypadku nie można zapominać, że główna grupa docelowa kocha Octavię za jej aspekty praktyczne. Czwarta generacja to, względem poprzednika, kolejna ewolucja w dobrą stronę. Zaczynając od tyłu – bagażnik wersji liftback ma aż 600 litrów pojemności. To zdecydowanie więcej niż większość marek oferuje w kombi! A podłoga tu jest praktycznie płaska, z bardzo niewielką przestrzenią pokrywą podłogi bagażnika. W środku jest kilka praktycznych schowków, siatek, siateczek, jak i haczyków na zakupy. I tradycyjna lampka, o której krążą legendy, iż można ją odpiąć. Mi się niestety nie udało. Gondola z ramą i wielką walizką mieści się bez problemu. I zostaje jeszcze miejsce na słoiki.

Z przodu jest tylko lepiej. Ale nie ma co się dziwić, z każdą generacją zwiększa się rozstaw osi, więc i miejsca jest więcej. Więcej też praktycznych rozwiązań – od gumowego miejsca na telefon zintegrowanego z ładowarką indukcyjną, przez wyprofilowaną kierownicę z czarnym obszyciem, aż do miękkiego miejsca na oparcie kolana. Oczywiście, że skupiam się na tym, co jest dla kierowcy, bo uwielbiałem każdą okazję by wskoczyć za kółko. A te były codziennie – moja starsza córka zawsze siedzi obok mnie, a więc mocowanie ISO-Fix z fotelu pasażera było jak znalazł. A same fotele…mięsiste, dobrze trzymające boczki, ale niestety – ja nie umiem się wpasować w monobloki, więc cały czas szukałem sobie idealnego miejsca. Cóż, za wysoki urosłem.

Wyposażenie

Chłopcy, lubią zabawki, a Octavia Sportline ich…nie ma. Tzn może mieć, ale moja sztuka miała ich naprawdę niewiele. Uważam że dzięki temu mogłem się zdecydowanie bardziej cieszyć autem, niż być rozpraszany przez zbędną elektronikę. Oczywiście nie zabrakło standardowych systemów asystujących kierowcy, typu aktywnego tempomatu i funkcji czytania znaków drogowych i przewidywania trasy. Generalnie Skoda Octavia Sportline nie miała żadnego problemu samodzielnie pokonać trasy, ja mogłem ograniczyć się do trzymania wieńca kierownicy…jednym palcem. I patrzenia jak płynnie się zmieniają informację na HUD’ie. Ten ostatni to dla mnie kompletnie zbędny bajer, choć jak jest to warto korzystać. Zdecydowanie bardziej mnie cieszą wirtualne zegary, i to z na tyle mocno rozwiniętą możliwością personalizacji, że każda maruda znajdzie coś dla siebie.

Personalia.

Mi szczególnie do gustu przypadł layout rodem z Octavii RS, w którym oczywiście można zmienić też kolor tła, i informacje wyświetlane po bokach. U mnie barwa była spójna z lakierem. Co informacji, to nie lubię niespodzianek i wolę widzieć jak mocno ciężką mam prawą nogę – więc aktualne spalanie i zasięg towarzyszą mi na co dzień na ekranach. Ekranów do wyboru jest co najmniej 5, i nic nie stoi na przeszkodzie by codziennie używać innego. Nie ma nudy.

Prócz tego moja Octavia Sportline dostała…wycieraczkę tylnej szyby, i pakiet zimowy. W sumie niewiele, ale mi do szczęścia zabrakło tylko foteli z pamięcią i pakietu komfortowego snu, który po teście Enyaq skradł serce mojej żony. Szkoda tylko, że ogromnej ilości czerni fortepianowej nie można wymienić na nic innego. Palcuje się od patrzenia…

To ile za to dobro?

Cenie postanowiłem poświęcić osobny akapit. Najtańsza Octavia liftback w wersji Active zaczyna się od 91 000 zł. W zamian za to otrzymuje się silnik 1.0 TSI z 6 biegową manualną skrzynią. Wersja Sportline to już wydatek 125 400 zł, ale minimalnym jest silnik 1,5l, również ze skrzynią manualną. Oczywiście jest też więcej auta – czujniki parkowania, wirtualne zegary, przyciemnione szyby, większe multimedia, czujnik zmierzchu, i oczywiście światła w technologii LED Matrix. Moje ukochane 2.0 TSI występuje wyłącznie ze skrzynią DSG to wydatek co najmniej 149 250 zł. I powtórzę to głośno i wyraźnie. Sto pięćdziesiąt tysięcy nowych złotych za Skodę Octavię Sportline, gdzie sufitem jest raczej wersja RS, którą udało mi się wyposażyć za 220 tysięcy. Co zastanawiające, nie mogłem znaleźć dachu panoramicznego, ani nagłośnienia Canton…ciężkie mamy czasy. A teraz głęboki oddech i można przejść do podsumowania.

To na podjazd czy do lasu?

Bardzo długo zastanawiałem się kto zechce wybrać wersję Sportline zamiast RS’a albo Style. Ta ostatnia ma więcej opcji personalizacji, i generalnie może mieć wszystko to co Sportline, poza elementami ozdobnymi nadwozia. Z drugiej strony RS zaczyna się znacznie wyżej co obie wcześniej wymienione i jest jeszcze bardziej agresywne z zewnątrz od Sportline’a. I chyba właśnie tu jest pies pogrzebany, w możliwości ustawienia go pod siebie. Bo taki silnik 1,5 e-TSI jest idealnym kompromisem między ekonomią, a przyjemnym wciskaniem w fotel, a jednocześnie nie rujnuje kieszeni i pozwala w wersji Sportline cieszyć się ładniejszym i wizualnie szybszym autem od Style. W każdym wydaniu pomieści całą rodzinę, pozwalając na komfortowe przemieszczanie się. W każdym wydaniu niestety przebija się magiczną granicę stu tysięcy złotych, ale cytując klasyka „tanio to już było”.

Wpisać zamówienie na Octavia Sportline, czy RS?

Octavia Sportline zachwyciła mnie osiągami i prawie czystą przyjemnością z jazdy. Skromna konfiguracja, pod aspektem bajerów elektroniki, mocno nastawiona na kierowcę i zabawę tym autem zdecydowanie pasuje w mój gust, zabrakło mi jedynie czasu i zdrowia do wykorzystania potencjału drzemiącego w aucie. Na szczęście co się odwlecze, to nie uciecze…

Moja idealna Skoda Octavia musiałaby jednak mieć napęd na 4 koła, i silnik benzynowy. A przy tym jestem zbyt wielkim estetą, by jeździć takim samym autem jak większość przedstawicieli handlowych w tym kraju. Wybrałbym tylko inny kolor nadwozia. Co prawda czerwony jest szybszy, ale jednak OC jest wówczas najdroższe.

MP

We współpracy ze Skoda Polska

instagram.com/count2t3n/

facebook.com/count2t3nMotoryzacyjnie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *