#27 Lexus RX300 | F-Sport | 2.0 hybrid 238KM | TEST | Trafił czołg na kamień

Ostatnio mam szczęście, dla odmiany, poruszać się klasą premium, i o dziwo zawsze w wielkim rozmiarze. Jak inaczej nazwać największe SUV’y dostępne na Europejskim rynku? W tym wypadku Lexus z modelem RX300, bo o nim mowa, w Polsce Lexus nie ma nic większego do zaoferowania. Co prawda gdzieniegdzie GX i LX są osiągalne, ale skupmy się na tu i teraz.

Lexus RX300 to taka Toyota, prawda?

Małe wprowadzenie dla tych co przespali ostatnie lata. Lexus jest dla Toyoty tym samym co Infiniti dla Nissana, oddzielną marką premium, gdzie Ci drudzy to w teorii tylko właściciel. Tak więc RX300 mocno bazuje na Highlanderze, jednak podobieństwa bardzo szybko się kończą.

Pod moją opiekę trafiła ta słabsza wersja benzynowa o oznaczeniu 300. W praktyce przekłada się to na 2 litrowy, benzynowy silnik o mocy blisko 240 KM, i maksymalnym momencie 350Nm. Rozpędza on ogromne ciało do setki w 9,5 sekundy. Jak na masę 1960 kg, na sucho, to i tak jest szybko. Kosztem oczywiście spalania, bo tu producent deklaruje średnie na poziomie 10,5l na 100 km. I przyznaję bez bicia, że momentami naprawę mocno próbowałem się do niego zbliżyć, ale poniżej 10,9 zejść nie umiem. Więc szybko odpuściłem, żeby bardziej cieszyć się jazdą. A tu jest z czego czerpać radość. Ale od razu zaznaczę, że to dość nietypowy fun.

L jak lekkość.

Pierwsze na co zwracam uwagę to ogólny gabaryt. I tu mam bardzo mieszane odczucie. Nie da się ukryć rozmiaru, te 5 metrów zwyczajnie nie mieści mi się w miejscu parkingowym! Za to odchodząc parę metrów w bok, i patrząc z profilu zastanawiam się…jak to? Przecież on ma tak lekką sylwetkę, tak małe felgi, że przecież to nie jest możliwe. Co prawda jest ogromny prześwit, ale który SUV nie ma teraz takiej możliwości przejechania na każdy krawężnik?

Prawdę pokazuje dopiero podejście znowu bliżej. Te małe felgi są raptem 20 calowe. Złudzenie powoduje wysoki profil opony, która jako pierwsza amortyzuje nierówności. Zaglądając przez koło widać ogromne hamulce, które bardzo skutecznie zatrzymują auto.

Patrząc z przodu rzuca się w oczy gigantyczny grill, kształtem przypominający klepsydrę. I jeśli ktoś twierdzi że BMW ma duży grill, to zapraszam tu zerknąć. Sama kratownica ma dość ciekawy wzór, tworząc trójwymiarową mozaikę. Uwagę zwracają też przeprojektowane światła, mi przypominają one strukturą kryształy. Te oczy zdecydowanie przyciągają wzrok. Jak już przy oczach jestem, warto docenić działanie systemu BladeScan AHS, który w świetnie wycina wszystkie auta i jednocześnie mocniej doświetla zakręty i pobocza. W efekcie czego pieszego można dostrzec już z 54m, a nie 32 jak było w poprzedniej generacji.

Ale, ale, przecież z tyłu też jest ciekawie! Nie ma żadnej LED-owej listwy idącej przez całą długość klapy jak u…w zasadzie to u każdego teraz. Nie ma też wycieraczki. Spadzista linia dachu optycznie skraca całą sylwetkę, jednocześnie nie zabiera zbyt wiele przestrzeni bagażowej, i ani jednego centymetra w tylnim rzędzie siedzeń. Nareszcie coś dla mnie!

E jak ekstrawagancja.

Pora zasiąść do auta. I oczywiście mam problem, bo wypadałoby wozić i być wożonym. Zasiadając jednak najpierw z tyłu czuję się wygodnie, niczym nie osaczony. Kanapę można przesunąć do przodu, przez co przestrzeń bagażowa powiększa się znacznie, lecz mając powyżej 170 cm wzrostu proponuję jednak tego nie robić. Próg wejścia do auta też jest stosunkowo wysoki, acz wynika on po prostu z wysokości i prześwitu auta.

Z przodu z kolei otacza mnie przestrzeń. Miejsca zarówno dla kierowcy, jak i pasażera jest mnóstwo. Fotele są regulowane elektrycznie, z pamięcią oczywiście. Zabrakło mi jednak regulacji wysokości fotela pod udami, bo przy moim wzroście najzwyczajniej wiszą one w powietrzu. Przy dłuższej trasie może to nie być zbyt komfortowe. Co prawda można by wówczas używać aktywnego tempomatu, i dać nogom odpocząć.

Podziwiać można wtedy wnętrze. A to wykończone jest naprawdę ze smakiem. W moim egzemplarzu co prawda drewna nie było, ale nic nie stoi na przeszkodzie by i ono się pojawiło, tuż obok skóry naturalnej, bardzo przyjemnej w dotyku. Szwy i przeszycia dodają estetyki, cisząc oko. Tuż obok takiego klasycznego wykończenia moim zdaniem idealnie pasuje nowoczesne aluminium. Zdecydowanie lepiej zniesie próbę czasu niż drewno, a przynajmniej będzie łatwiejsze w utrzymaniu.

X factor.

Jazda RX300 nie przypomina mi niczego co do tej pory doświadczyłem, jakkolwiek irracjonalnie to brzmi. Z jednej strony to wszystko jest mocno zbliżone do doznań z ES’a, lecz pozycja za kierownicą dodaje pewności siebie, i powagi całej sytuacji. Lexus RX w żadnym stopniu nie prowokuje do szybkiej jazdy, rozkazuje wręcz zwolnić, łapać doznania. Z drugiej strony nie znosi jazdy w korku. Przecież tak dostojne auto nie będzie marnować paliwa żeby stać, nie do tej zostało stworzone. On ma krążyć, przemierzać, stale i dostojnie. Mimo absurdalnego spalania, ale i o tym inżynierowie pomyśleli – bak ma 73 litry. Więc jedziemy dalej.

U jak urok.

Lexus RX 300 nie ma żadnego problemu w pokonywaniu długich dystansów. I bez znaczenia czy będzie to jedynie pan prezes za kierownicą, czy cała wesoła ferajna. Fotele są na tyle wygodne, że aż zachęcają do drzemki. Podróż uprzyjemni świetny zestaw nagłośnienia.

Co prawda multimedia są tu dość standardowe i nie wyglądają na mocno zaawansowane technologicznie, lecz jest wszystko czego potrzeba, i nic kompletnie zbędnego. Żadnych telemetrii, equalizerów i innych wynalazków. Obsługa zaś jest dostępna zarówno przez dotykowy tablet, jak i touchpad umiejscowiony tym razem tuż obok kierowcy, poniżej dźwigni zmiany biegów.

Zawieszenie wybiera nierówności zaskakująco dobrze. Co prawda tak wielka masa musi lekko się bujać, szczególnie gdy jedzie się po drogach gdzie jest więcej kolein niż asfaltu. Prócz tego – zastrzeżeń brak. Sunie do przodu niczym czołg.

S jak suweren. Lexus RX300.

Długo zastanawiałem się do kogo jest kierowany Lexus RX 300. W Polsce prócz wersji RX300 jest jeszcze RX450h, gdzie oczywiście oznaczenie nie jest tożsame z pojemnością silnika. Pod maską pracuje wówczas 3.5 litrowe V6, wspomagane silnikiem elektrycznym o łacznej mocy 313KM. Cennik zaczyna się od 199990 PLN dla wersji 300, i 286900 PLN dla 450h. Warto zaznaczyć że zarówno dwustrefowa klimatyzacja, jak i dotykowe multimedia są w standardzie dla nawet najniższej wersji wyposażenia. Testowana przeze mnie warta była w przybliżeniu 350 000 PLN.

Sam konfigurator też zezwala na wybór wersji wyposażenia, koloru lakieru, wnętrza i felgi. Ew można dobrać panoramiczny dach. Żadnych dodatkowych pakietów, dokładek i innych rzeczy które służą wyłącznie do podbijania ceny. Ogromny plus za prostotę i działanie personalizacji.

Jak już o cenie było, to kto w końcu kupuje Lexusa RX 300? Zdecydowanie warto pokreślić stonowany charakter auta, który na pewno nie każdemu przypasuje. Lexus RX nie targetuje w zwariowaną młodzież, ani w poszukiwaczy emocji. Raczej w pragnących bezpieczeństwa oraz spokoju. Stawiających wyżej komfort, ponad wartości sportowe. Dojrzalsi, z konkretną potrzebą i oczekiwaniem w stosunku do auta. W zamian dostają konkretny kawał SUV’a.

MP

We współpracy z Salonem Lexus Warszawa Puławska

Instagram

Facebook

TikTok

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *