#25 Cupra Leon 300 FWD | 2.0 TSI 300KM | TEST | Hot hatch pełną gębą. Ten gatunek nie wymarł

Uwielbiam wracać do parku prasowego Seata. Tym razem na odbiór czekał Cupra Leon w wersji hatchback. Nie mam pojęcia jak oni to zrobili, ale każde auto w gamie ma lekko inną osobowość. Tym bardziej byłem ciekaw czy najmniejszy potworek w gamie jest tym, za co go uważałem. Oczywiście nie mowa o 1.4, a o pełnoprawnym 2.0 TSi. Generuje on 300KM, które przenosi wyłącznie na przednią ość. To co, wsiadamy?

Cupra Leon czyli lew miedziany?

Ale zanim jeszcze wskoczyłem do auta, a raczej wcisnąłem się, to chwila o wyglądzie. Pierwszy raz przyszło mi obcować z lakierem Blue Petrol Matt, który wbrew nazwie z typowym niebieskim ma niewiele wspólnego, a przynajmniej nie w pochmurną aurę. Prezentuje się on obłędnie, i zdecydowanie wart jest rozważenia, oczywiście tylko jeśli nie żal Ci wydać blisko 8500 zł na sam lakier.

Matowy rządzi się niestety swoim prawem, i każdą ptasie pozostałości należy usunąć natychmiast, a każdy odprysk boli trzy razy mocniej. Za to zarówno w pełnym słońcu, jak i kompletnie mokry wspaniale przyciąga wzrok, a komponując się z ciemnym wnętrzem dodaje niewielkiemu hatchbackowi charakteru i agresywności.

Poza tym od zwykłego Leona FR różni się, patrząc od frontu, zmienionym zderzakiem który zyskał na masywności, większymi wlotami powietrza dla kół przednich, oraz oczywiście miedzianym logo. Z tyłu z kolei żadnym zmian nie zauważyłem prócz innych atrap wydechu, za to jedną znaczną słychać. Szczególnie przyglądając się właśnie w stronę wydechu. Za atrapami wydechu można ujrzeć znacznie mniejsze, ale prawdziwe 4 końcówki, które nawet potrafią wydawać z siebie dźwięk. W trybie jazdy „Cupra”, przy zdjęciu nogi z gazu powyżej 3500 obrotów pojawia się delikatny popcorn.

Szybciej! Cupra!

Do Leona przesiadłem się bezpośrednio z Renault Zoe, i prawdę mówiąc byłem lekko zawiedziony odczuciem za kółkiem. Nie zrozum mnie źle, Cupra to na pewno bardzo szybkie auto, ale mi zwyczajnie brakowało kompletnie natychmiastowej reakcji na pedał akceleracji. Odzwyczaiłem się od turbo dziury, od tego momentu oczekiwania na reakcję systemów. Adaptacja trwała, na szczęście, jedną noc.

Następnego poranka, wioząc córkę do przedszkola wszytko było już w normie. Czyli najzwyczajniej w świecie dziecięca, szczenięca wręcz, radość z przyspieszenia, odpuszczania i zacieśniania zakrętów. Jeśli ktoś mnie pyta po co w takim małym hatchbacku 300 koni odpowiedź jest prosta – do bezpiecznego i szybkiego wyprzedzania. Taka będzie ta oficjalna wersja. Co prawda frajdę psuje zarówno bardzo sztywne zawieszenie, nawet w komfortowym ustawieniu DCC, i dziurawe polskie drogi…

Jeśli chodzi zaś o te kręte drogi…tak jak o Audi krążą legendy o tym, że jest królem wyłącznie prostej, to Leon takowych zdecydowanie nie lubi. Zarówno z użyciem, jak i bez, procedury startu mieli kołami aż co najmniej do sześćdziesiątki. W zakręcie trochę brakuje mi takiego analogowego przekazania informacji, jest ok, ale po tak sportowym aucie spodziewałem się odrobinę więcej doznania dla kierowcy. Uszy atakuje emulowany z głośników warkot silnika, dwulitrowa jednostka dodaje trochę hałasu od siebie, system audio Beats daje z siebie ile może, więc składniki na dobrą zabawę są. Osobiście bardzo chętnie pierwszy bym usunął, ew dorzucił jako opcję w konfiguratorze, bo to jest zwyczajnie denerwujące w trasie, acz jestem w stanie zrozumieć zwolenników.

Brembo.

O czym warto wspomnieć to sygnowany logo Brembo akcesoryjny zestaw wyczynowych hamulców. Taka przyjemność kosztuje 15 tysięcy złotych, więc jest to można powiedzieć niezła przecena w stosunku do ceramiki u konkurencji. Niestety skrzypią one okropnie jeśli się ich szybko nie nagrzeje intensywniejszą jazdą. Za to zatrzymują auto dosłownie w moment, i zdecydowanie robią wrażenie rozmiarem, nawet na parkingu. Jeśli masz pewność, że umiesz je wykorzystać warto rozważyć dołożenie, nawet jeśli kosztem innych wygód.

Miejsca mi ustąp.

W pogoni za szybkością i sportem na szczęście nie zapomniano o aspekcie praktyczności. Bagażnik nie zmalał względem zwykłego Leona i nadal ma 370l, plus jeszcze znajdzie się miejsce na szpargały w podnoszonej podłodze, dookoła subwoofera bądź koła zapasowego. W tylnym rzędzie nie powinno być ciasno dla dwóch pełnowymiarowych Nowaków, pod warunkiem że nie pili za młodu zbyt dużo mleka. Ja z moimi 188 cm wzrostu nie czułem się zbyt komfortowo, ale w mało którym aucie jest mi tam wygodnie.

Z przodu spotykam się ze starym znajomym – nie licząc dekorów dla charakterystycznych dla marki – to jest Leon którego znam i lubię. Dotykowy tablet do obsługi praktycznie wszystkiego. Co prawda można sterować temperaturą i głośnością muzyki suwakami umieszczonymi pod nim, ale ani to nie jest wygodne, ani intuicyjne. A szczególnie po zmroku, bo nie są podświetlane.

Ogromny plus za możliwość zmiany trybów jazdy z poziomu kierownicy, dedykowanym przełącznikiem. Klawisz Start/Stop z resztą też przeniesiono na kierownicę. Niczym w Ferrari! Dzięki temu zwolniło się miejsce na wyłączenie kontroli trakcji dedykowanym klawiszem tuż obok wybieraka zmiany biegów. Wygodne, i nie trzeba się przeklikiwać przez menu systemu info-rozrywki.

Bajery.

Zdecydowanie najważniejsza, moim zdaniem oczywiście, rzecz do wybrania z konfiguratora to kubełkowe fotele. Z regulacją, i skórzane. Kolor nie istotny. Szczególnie jeśli kierowcy w domu są różnego wzrostu. Może to trochę moje rozpieszczenie testowanymi autami, ale pamięć foteli jest zbawieniem, szczególnie przy dwójce maluchów za plecami. Klik, i gotowe.

Poza tym dostępne są klasyczne systemy asystujące – pasa linii, parkowania, martwego pola. Można sobie wmawiać, że przecież kiedyś tego nie było a sobie ludzie radzili, więc szkoda pieniędzy. Prawdę mówiąc nie widzę w tym sensu. Kiedyś nie było pasów bezpieczeństwa, opon sezonowych, a nawet ABS, i jakoś nikt nie szuka nowego auta bez nich.

Wszystko do zapobiegania niebezpiecznej sytuacji, jak i niwelowania jej ew skutków. Szczególnie istotne w tak mocnym aucie. Nie raz to właśnie oświetlenie ambiente, służące za czujnik martwego pola zauważał auto którego w lusterkach nie było. A po zmroku przyjemnie cieszy oko, i sprawia że w aucie nie panuje kompletna ciemność. Warto dodać – przy pierwszym kontakcie byłem przeciwnikiem tego rozwiązania, aż do pierwszych kilometrów.

Kup, póki jest.

Szczerze. Największą wadą Leona jest okropnie intensywny dźwięk silnika z głośników, którego się nie da wyłączyć. Podobno mają też częste problemy z elektroniką, lecz podczas testu tylko raz wyłączył mi się aktywny radar. Ten swoją drogą działa trochę zbyt zapobiegawczo, ale to chyba bezpieczniej. I zgrabnie przyspiesza.

Co prawda do moich zastosowań zapewne wybrałbym wersję ST, głównie ze względu na pojemność bagażnika i możliwy napęd 4×4, lecz tu cennik startuje od 177 tysięcy złotych. Testowany Hatchback za to kosztuje około 175 tysięcy. Z jednej strony dużo, jak za małego Leona, ale porównać tak naprawdę nie ma go z kim. Wszędzie albo jest mniej mocy, albo cena jest znacznie wyższa.

Ponownie, Cupra świetnie wyceniła swój model, celując w młodszego klienta. On nie będzie potrzebował wielkiego kufra, a doceni emocje które Leon mu da. A przy tym dobrze odnajdzie się w środku. Designowo jest to strzał w 10, jedynie problem może być z dostępnością aut. Z tego co słyszałem znikają z placów jak świeże bułeczki. I prawdę mówiąc kompletnie mnie to nie dziwi.

MP

We współpracy z Cupra Polska

Instagram

Facebook

TikTok

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *