Cupra Leon most

#14 Cupra Leon ST | 1.4 Plug-in Hybrid 245KM | TEST | Pod prąd aż do końca!

Czy stricte sportowa marka może pozwolić sobie na hybrydę? Taka sztuczka już się udała między innymi w Porsche, więc czemu inne marki z koncernu mają nie spróbować? Oczywiście porównanie na kompletnie inną, mniejszą, skalę. Cupra postanowiła nawet dołożyć aspekt praktyczności. Na papierze wszystko wygląda jak by trafiło w punkt. Moc – jest. Zasięg „na prądzie” powyżej 40 kilometrów- jest. Kufer w kombi – jest. Cena premium – też jest! Czyli Cupra Leon to idealne auto sportowe, a jednak ekonomiczne? Tak nie do końca.

Wizualnie jest dobrze.

Leon trafił pod moją nogę mniej więcej miesiąc po teście bratniego Seata, w tym samym nadwoziu. Na pierwszy rzut oka główne różnice to większa felga i miedziane wstawki. I oczywiście jeden z lakierów zarezerwowanych dla Cupry – Magnetic Tech Matt. Czy niebieski pasuje do miedzianego nie mi oceniać, lecz moja żona określiła go jako – plastikowy. I po chwili na namysłu muszę się z nią zgodzić. Zależnie od światła zmienia się między niebieskim, a szarym, sprawiając wrażenie dodatkowej folii niż bazowego lakieru.

Do pełnego efektu matu mu trochę brakuje, a myślę iż wówczas mogło by być zdecydowanie lepiej. Za to felga to jest dokładnie ta, którą bym umieścił w swoim aucie, oczywiście hybrydowym. Nie wiem dlaczego, ale mocno zabudowana kojarzy mi się właśnie z hybrydą. Nawet cena 3637zł nie wydaje się zbyt wygórowaną jak za takie 19″.

Przechodząc do tyłu mam znowu mieszane uczucia. Te same genialne światła co w każdym innym Leonie, efektownie wyglądające spoilery i owiewki klapy bagażnika, ale co to się dzieje niżej…Niżej widać cztery końcówki wydechu. A dokładniej to ich atrapy. Dopiero na kolanach widać zakrzywioną, pojedynczą rurkę, z której nie wydobywa się kompletnie żaden dźwięk przy obciążeniu. Próbuję to sobie tłumaczyć normami emisji spalin, i WLTP, ale po prostu nie umiem zrozumieć. Jeśli Renault umie w taki wypadku zrobić jedną centralną, i nieźle to wygląda, to aż żałuje ze tu nie podgapiono.

Szczotkowane aluminium i piano black.

Wnętrze zdecydowanie jest projektowane pod kierowcę. W moim egzemplarzu zabrakło chyba tylko nowszej kierownicy z wbudowanym starterem, acz już ta domyślna świetnie leży w ręku dzięki grubemu wieńcowi. Dzięki wielkiemu logo na samym środku i generalnie zgrabnemu środku jest pierwszym na co pada wzrok po wejściu do auta.

Dopiero później zauważa się ogromny tablet wyrastający z konsoli środkowej. Ten jest zadziwiająco stabilny, bo choć w codziennym użytkowaniu zdarza się go szarpnąć to nie wydaje z siebie żadnym niepokojących dźwięków. Niestety cała jego obudowa i generalnie większość konsoli środkowej to kochana przez wszystkich czerń fortepianowa. Moje szczęście że obrączkę noszę na lewym ręku, bo inaczej już widziałem oczyma wyobraźni te rysy i zadrapania.

Lewa dłoń ma za to miejsce gdzie spocząć na obitym skórą boczku. Bardzo przyjemną w dotyku i fakturze o eleganckim hafcie. Przez całe auto biegną też panele z plastiku imitującego szczotkowane aluminium. Co prawda jedyne miejsce gdzie plastiku nie ma to kierownica i boczki drzwi, to jest on zaskakująco dobrze spasowany. Na dokładnie tych samych drogach gdzie katowałem zawieszenie Tarraco i Ateci, Leon odnalazł się nadzwyczaj…cicho. Dla moich plomb to kolejny plus.

Opycham się.

Cisza w Cuprze towarzyszy od pierwszych chwil, bowiem auto zawsze startuje na silniku elektrycznym. Jeśli stan akumulatorów na to zezwoli to pierwsze kilometry będzie się pokonywało bezszelestnie. Jednak każde zdecydowane wdepnięcie w gaz obudzi skromny motor ukryty pod maską. Rzekłem skromny, bo Cupra Leon posiada niewielki silniczek o pojemności raptem 1.4 litra i mocy 150 koni.

Elektryk ma 115KM, co magiczną matematyką daje łącznie 245KM. Tak jak to nie jest specjalnie imponujące, to 400Nm w aucie benzynowym tych gabarytów już imponuje. Pierwszą setkę można ujrzeć przed 7dmą sekundą, i to nawet bez użycia procedury startu.

Dla tych którzy wolą poruszanie w ciszy – zasięg 52km deklarowanych przez producenta jest imponujący. Mi jednak nie udało się przekroczyć 40, acz nie jestem tym zdziwiony. To i tak jest więcej niż w każdym innym wypadku. Poza tym dzięki sprawnie działającemu duetowi w trasie spalanie poniżej 5l/100km jest równie wielkim wyczynem, wcale nie oszczędzając auta. Niestety napęd hybrydowy niesie ze sobą też pewne konsekwencje. Masa własna powyżej 1700kg, jak i koszmarne spalanie przy wymuszonym ładowaniu nie pozostają niezauważone. A akumulatory też trzeba gdzieś upchnąć.

Praktycznie, ale tylko z przodu.

Kontynuując temat ekologii, i akumulatorów, nie sposób nie zajrzeć do bagażnika. Standardowe 620 litrów zostało drastycznie zredukowane do 470. To wciąż dużo, lecz w tej klasie nie udaje się uniknąć kompromisów. Wpływa to niestety na odczucia z jazdy. Mimo, że DCC (na szczęście montowane w standardzie) robi co może, nie da się nie odczuć dodatkowych 200kg. Ryk silnika nie oszuka fizyki, ale będzie próbował oszukać zmysły. Ale jaki ryk z tak małego silnika? No może nie bezpośrednio z niego tylko z opcjonalnych głośników Bose.

I tak jak lepsze nagłośnienie można dobrać (i warto, choć i standard jest przyzwoity), to modulację buglotów można jedynie zmniejszać. A są jej aż trzy tryby – Cupra, Sport i Normal. Gdzie Sport i Cupra udają raczej dość duże V6/V8, tak normal jest w pełni akceptowalny dla uszu i jako jedynie nie męczy przy dłuższej jeździe. Oczywiście jeśli ktoś chce jeździć dynamicznie, ciesząc się osiągami, a mieć ciszę w środku, jedynym remedium jest tryb individual i ustawienie wszystkiego w „Cupra”, prócz właśnie tego natrętnego dźwięku.

Poza głośnikami warto skupić uwagę na kompletnym minimaliźmie nowego wnętrza, bardzo spójnego w całej gamie VAG’a. Lewarek zmiany biegów zastąpiono estetycznym wybierakiem, do którego ręka niesamowicie szybko się przyzwyczaja. Jedyne co mogę zarzucić to że jednak cofanie na trzy zdecydowanie szybciej się robi wciąż na skrzyni manualnej, o ile się chce o ten automat dbać.

Sama skrzynia to znane i lubiane DSG, w tym wypadku tylko 6cio biegowe. I zdecydowanie tego dodatkowego biegu tu brakuje. Ządzę że skoro Cupra Leon ma być autem sportowym i ekonomicznym w jednym, to dodatkowe przełożenie na pewno mu by pomogło osiągnąć lepsze wyniki.

Cupra Leon to czysta jazda.

W kwestii wrażeń z jazdy – głównie porównując do bliźniaczego Seata Leona – jedy dobrze z plusem. Układ kierowniczy pracuje z lekkim oporem, który można regulować trybami z DCC. Podobnie z zawieszeniem, acz warto zaznaczyć że nawet przy wyborze „Cupra” nie jest ono na tyle twarde by koleiny wybijały przysłowiowe plomby z zębów. Sama pozycja jest zadziwiająco niska, szczególnie znowu porównując.

Kubełkowe fotele dobrze trzymają w zakrętach, a przez to, że samo auto zostało wyraźnie obniżone wrażenia są potęgowane. Nie raz łapałem się na przekroczeniu dopuszczalnej prędkości zdecydowanie zbyt szybko…więc i wygłuszenie na plus! Spokojnie można jechać na morze i od razu po wyjściu robić kolejne kilometry już pieszo, bez konieczności odpoczynku. Albo… po prostu wskoczyć do auta i odpocząć od dzieciaków w domu. Mimo, że z tyłu zmieszczą się nie tylko dzieciaki, ale i komfortowo osoba dorosła siedzi bez garbienia się.

To dla kogo w końcu jest Cupra Leon?

Cupra Leon jest kolejnym testowanym autem które cierpi na syndrom WLTP i Euro 6. Twór który powstał w celu redukcji emisji CO2, a jednocześnie ma trafić w konkretną niszę, oraz spełnić założenie marki. Tak jak Seat Leon PHEV, zakładam bo nie jeździłem, myślę że nie miał by problemu z tym wszystkim, tak Cupra ma na dzień dobry pod górkę. Nowa marka ma być sportowa, ma nie trzepać po kieszeni przeciętnego zjadacza chleba.

Właściwości jezdne, wszystkie sportowe akcenty są jak najbardziej przemawiające do mnie jako, nadal młodego, człowieka, łącząc w miarę praktyczne rozmiary i bagażnik typowe tatusia. Gorzej z tą częścią elektryczną.

Problem w tym, że nasze społeczeństwo nie przywykło nadal ani do nowego logo, ani do ładowania akumulatora w garażu w bloku. Zakładając, że garaż w bloku jest pod nim, a nie pod chmurką. Ponownie pojawia się ten sam problem użytkowy który opisywałem wielokrotnie jeżdząc PHEV’em.

Jako dziennikarz nie mam specjalnego problemu, ale długafalowo…jestem w stanie sobie wyobrazić swój dom i słupek do ładowania auta, a na podjedździe nie Teslę, a własnie Cuprę. Z tym, że obok koniecznie musi stać auto które pozwoli mi zabrać moje dziewczyny gdzieś dalej niż na weekend…

MP

We współpracy z Seat Polska

Instagram

Facebook

TikTok

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *