Mercedes EQA 300 AMG line

#83 Mercedes EQA | 300 4Matic 225 KM | TEST | Miejski zawadiaka

Innowacyjność, nowoczesne rozwiązania, ekologia, przestrzeń, jesteśmy wręcz bombardowani pustymi hasłami z każdej strony. Mercedes EQA miał w założeniu być ucieleśnieniem tych haseł. Odważne połączenie stylu AMG Line z ekologicznym sercem elektrycznego silnika stanowi przykład, jak marka Mercedes-Benz kontynuuje tradycję luksusu, jednocześnie adaptując się do wymogów nowej ery motoryzacji.

W trakcie naszego testu przeglądam się bliżej osiągom, funkcjonalnościom, designowi oraz praktyczności Mercedesa EQA 300 4matic. Przekonam się, jak te elementy współgrają, by zapewnić kierowcy niezapomniane doznania z jazdy, jednocześnie podkreślając troskę o środowisko i przyszłe pokolenia. A może to są puste frazesy?

Zacznijmy od wyglądu.

Auto kupujemy oczami. Może nie wszyscy, ale moja żona na pewno. Ja przyznaję się, że też. I czy moje oczy kupują Mercedesa EQA? Miłość od pierwszego wejrzenia to nie była, niestety. Zdjęcia pokazywały złotą mydelniczkę wyjętą z żywcem posiadłości Biskupa. Na szczęście na żywo jest znacznie lepiej. Lakier o wdzięcznej nazwie „różowe złoto metalic”, wyceniony na 3225 zł, podobał się też moim córkom, więc najważniejszy domowy test zaliczony. Jest też zaskakująco wdzięczny w obróbce graficznej, co możecie zobaczyć na fotografiach.

Ale co takiego w nim mi się podoba? Najlepiej jest przygasić światło, by przekonać się o tych drobnych detalach, które składają się na wynik końcowy. Pierwsze skrzypce gra wówczas pas świetlny zarówno z przodu, jak i z tyłu auta. Warto zaznaczyć, że „zwykła” klasa A, jak i te wyżej, nie ma dostępu do takich bajerów. Co ważniejsze, to nie tylko ładnie wygląda, ale też spełnia swoje zadanie dbając o oświetlenie drogi na naprawdę wysokim poziomie. Ale do tego Mercedes już przyzwyczaił, podobno. To moje drugie auto testowe tej marki, więc „na słowo” to mogę uwierzyć tylko żonie, a nie opinii.

Najnudniej jest z tyłu. Nie może być przecież wszędzie idealnie, prawda? Powiedziałbym że to element, na który patrzeć będziemy wręcz okazjonalnie. Zakładając parkowanie wszędzie właśnie tyłem. Przez cały tydzień testów wybrałem manewrowanie właśnie w taki sposób, by na niego nie patrzeć. Udało się.

Z profilu Mercedes EQA faktycznie przypomina mydelniczkę, ale taką premium. Ciekawe dodatki stanowią czarne wstawki, jako element linii AMG. Auto jest tak masywne, że 20” felgi AMG wyglądają co najmniej na 3” mniejsze.

Mercedes EQA 300…AMG…line.

Wspomniałem o AMG w elektryku? Oczywiście, Mercedes ma w swojej gamie elektryczne AMG, ale nie jest to jedno z nich. Tu za dodatkowe 14 147 zł doposażono w przyciemniane szyby, z termoizolacją. I czarne wstawki w pasie przednim. Tyle widać z zewnątrz. W środku dopiero zaczyna się magia, choć niektórzy mogą pokusić się o określenie „dyskoteka”. Dokończę jednak co tam jeszcze z AMG można znaleźć: sportowa kierownica obszyta skórą nappa, galwanizowane manetki zmiany biegów, odpowiadające za rekuperację, podświetlane listwy progowe i „stylizacja amg”. Dla mnie jednak najważniejsze, że mój pierwszy kontakt z tym wnętrzem nie skończył się awersją do święcących lampek. Byłoby ciężko przetrwać Święta…

Wnętrze jednak robi pozytywne wrażenie. Fotele są naprawdę wygodne, łatwo znaleźć sobie pozycję. Nawet ja, mają 187 cm wzrostu i dość niestandardowe proporcje nie miałem z tym problemu. Przy tym pozostało mi całkiem sporo przestrzeni na „oddech”. Podobnie jak moim współtowarzyszom podróży.

To co jednych lekko przeraża, czyli faeria barw, dla moich córek jest idealną rozrywką. Jednocześnie obawiałem się, że będzie mocniej rozpraszało. Zdecydowanie gorzej wypada tu inforozrywka.

Moc i technologia.

Absolutnie nie mam na myśli jej sposobu działania, tu jest szybko i dość dobrze poukładane. Problem leży w…ilości opcji. W pierwszej chwili stwierdziłem, że trzeba mieć fakultet z czegoś, by obsługiwać system w trakcie jazdy. Mnogość wyboru i ilość menu przyprawia o zawrót głowy. Na szczęście kilkanaście minut na postoju spędzonych na przedzieraniu się i klikaniu dosłownie wszystkiego sprawiło, że udało mi się nieźle zapamiętać czego gdzie szukać. Dzięki temu w trakcie jazdy szukanie danej funkcji nie było już wyzwaniem.

Niestety obsługa sprawiła mi znacznie więcej problemu niż nauczenie się obsługi systemu. Do dyspozycji jest klasyczny gładzik, z którego pomocą można praktycznie bez odrywania wzroku od drogi znaleźć szukanego „cosia”. Jest też dotykowa płytka na kierownicy, a nawet dwie. Po jednej na każdą stronę. Obsługują one też dotyk i kierunki. Nie zliczę ile razy przy przekładce na skrzyżowaniu moja kurtka, palec czy nadgarstek dotknęły tejże płytki zmieniając coś w menu. Gdyby to się dało jakoś wyłączyć, by po prostu nie naciskać przypadkowo – byłbym bardzo wdzięczny. Podobno tego chcieli użytkownicy. Chciałbym ich poznać.

Komfortowo przez miasto.

Na szczęście niedogodności związane z obsługą EQA nadrabia w trakcie jazdy. Prowadzi się zaskakująco zwrotnie, oczywiście biorąc pod uwagę gabaryty. Jako elektryk ma dość nisko umiejscowiony środek ciężkości, stąd lepsze prowadzenie. Mercedes EQA jest bardzo żwawy, szczególnie w zakresie 0-60, dzięki natychmiastowemu dostarczeniu mocy na wszystkie koła.

Szeroki bieżnik, w przeciwieństwie do np. BMW i3, stawia na trakcję, a nie na oszczędność elektronów. Choć i tych Mercedes spożywa dość dużo. Trochę biorę poprawkę oczywiście na bardzo słabe warunki atmosferyczne. Zimno, deszcze, słabsza trakcja i ciągłe ogrzewanie zdecydowanie nie pomagały w ekonomii. Mimo tego w całym teście na dystansie ok. 400 kilometrów uśredniłem 23 kWh/100 km. Rekordowo w mieście udawało mi się zejść do 17 kWh, bez zbędnych wyrzeczeń. Biorąc pod uwagę, że Mercedes EQA waży ponad 2500 kg, a jednak przyspiesza do setki w 7,7 sekundy, uważam że możliwość zejścia z wynikiem poniżej 20 kWh/100 km jest wciąż świetnym wynikiem.

Do tego lekko podwyższone zawieszenie, mimo 20” felgi, jest nie dość ze komfortowe w trasie, to i nie boi się krawężników. Czyli tym bardziej zachęca, by z miasta nie uciekać. Na trasie bowiem boli szybko znikający zasięg. O ograniczeniu prędkości do 160 km/h nie wspominam. Wg WLTP nie przejedziemy też więcej niż 450 km, co jest tradycyjnie trochę przesadzoną wartością. Na w pełni naładowanym akumulatorze pojemności 67 kWh trzeba będzie szukać ładowarki po ok. 300-360 km, zależnie od stylu jazdy i temperatury. Na szczęście Mercedes obsługuje szybkie ładowarki, do 100 kW. Czyli przerwa na hot doga potrwa ok 30 minut, przy optymalnych warunkach.

Zapomnieli o czymś?

Podsumujmy co mamy obecnie, czy Mercedes EQA się obrazuje na świetny pojazd miejski? Skoro tak dobrze się prowadzi, ma fajne właściwości pokonywania miejskich problemów wysokościowych, jest komfortowy. Nawet ten zasięg jest jak najbardziej znośny. No i jest nafaszerowany elektroniką by w korkach czuć się dobrze. No to na pewno pomieści całą rodzinę na wyjazd nad morze? Tylko jeśli chcecie kupić wszystko na miejscu. Bagażnik bowiem ma raptem 340 litrów. Co prawda jest dosyć wysoki, ale krótki i o małym otworze. Jak na taką klasę auta i jednak niemałe gabaryty to jest dość mało. Nawet w założeniu, że ma on pozostać autem miejskim.

Tanio to już było.

Niestety za klasę premium tradycyjnie trzeba zapłacić więcej. W tym wypadku jeszcze można załapać się na dopłaty, ale niestety jeśli chcemy mieć fajnie wyposażone auto, tanio nie będzie. 245 tysięcy złotych to cena startowa. Mój egzemplarz miał długą listę wyposażenia opcjonalnego, co podniosło cenę do 311 tysięcy złotych. Z ciekawszych, droższych, pozycji warto odnotować Pakiet wyposażenia Premium Plus za 17 800 zł. W jego skład wchodzi np. elektryczna regulacja i podgrzewanie foteli, HUD czy projektory w drzwiach.

Dodatkowo pakiet wyposażenia AMG, w którego skład wchodzi sportowa kierownica, przyciemniane szyby z funkcją termoizolacji czy styling AMG to już 14 150 zł. Wspomniane felgi 20” to część pakietu Night za 5160 zł. Oczywiście można poszaleć mocniej, ale wchodzi się mocno w terytorium EQE, a więc wyższego segmentu. Porównując do elektrycznej konkurencji z Europy cennik EQA jednak nie odbiega mocno od średniej. Praktycznie każdy producent będzie cenił sobie crossovera dla 4 osób na ok. 300 tysięcy złotych.

Czy wygrywa?

Czym urzeka mnie Mercedes EQA? Zdecydowanie stylizacja oraz lakier robią tu największą robotę. Tworząc konfigurację trzeba mieć choć odrobinę polotu. W innym wypadku Mercedes stanie się autem kompletnie niczym się niewyróżniającym na ulicy. Poza oczywiście zielonymi tablicami rejestracyjnymi. Cała konkurencja ma bardzo podobne parametry użytkowe. EQA może góruje prześwitem, ale zezwala na najwięcej elastyczności i personalizacji. W dodatku w nowej odsłonie podnosi to na jeszcze wyższy poziom. Więc jeśli ktoś szuka auta elektrycznego, dzięki któremu w mieście będzie zwracał na siebie uwagę, a jednocześnie bezproblemowo dopnie interesów, to EQA w mojej ocenie jest opcją godną rozważenia.

MP

We współpracy z Mercedes-Benz Polska

Instagram

Facebook

TikTok

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *