#86 Volvo XC90 T8 | 2.0 PHEV 455KM | TEST | Czyli czemu diesel musiał zniknąć?

Jest jedna marka, która robi auta wyglądające świeżo, ponadczasowo i minimalistycznie. Volvo, bo o niej mowa, produkuje XC90 obecnej generacji już niemal 10 lat, a mimo tego one nadal wyglądają dobrze. Nie ma tu niepotrzebnych udziwnień, a wszystko zrobiono tak jak w Ikei, stawiając na pierwszym miejscu funkcjonalność. Do mojego garażu trafił tym razem największy i najmocniejszy SUV tej marki, Volvo XC90 T8 Recharge.

XC90 wizualnie nie jest emerytem.

Prawda? Absulotnie nie. Co prawda druga generacja jest na rynku od 2014 roku, ale facelifting był w roku 2019. Bardzo bym chciał by 5-cio letnie auta starzały się z taką gracją jak robi to XC90.

Volvo klasycznie postawiło na bardzo minimalistyczne linie nadwozia, z nieliczną ilością przetłoczeń. Auto ma 4,95 m długości, ale szczerze mówiąc gdybym nie wiedział, to bym nie uwierzył. Czarny wyszczupla powiadają. Za to w kwestii wzrostu robotę robią tu felgi. Co prawda Volvo mówi, że są czarne, ale srebrne szlify dodają tu dostojności. Mimo 21” doskonale pasują do bryły auta, a jednocześnie są to najmniejsze dostępne do wyboru. Trafiła mi się wersja z chromowanymi elementami grilla, co sprawia, że XC90 jest po prostu dostojne. Co prawda można dobrać pakiet black, usuwający wszelkie chromy, zmieniając znaczek Volvo na czarny. Wówczas ma się auto niemal gangsterskie. Niemal, bo uważam, że kłuci się to z charakterem Volvo.

Mimo 10 lat na karku nie miałbym ani chwili zawahania, gdyby mnie ktoś spytał – chcesz czy czekasz na nową generację? Brałbym. Nadal świeża, lekka sylwetka skrywa niesamowicie prorodzinne rozwiązania.

XC90 na mazury i w góry. Bez postojów.

W podstawowej wersji XC90 ma aż 640 litrów pojemności bagażnika. Trzy wielkie walizki, dwie kabinówki, a jeszcze nadal zostanie miejsce na plecak. Po rozłożeniu trzeciego rzędu foteli zostaje ok 280. litrów. Na dwie walizki wystarczy, jednak raczej te mniejsze. Co istotne, cała ta praktyczność w ostatnim rzędzie nie oznacza braku miejsca dla pozostałych pasażerów. Trzeci rząd powinien być zajęty raczej przez dzieci szkolne, w drugim już nie ma żadnego limitu wzrostu. Z przodu zaś można grać w piłkę.

Przestrzeni dla kierowcy jest aż nadto. Ja mając 187 cm wzrostu siedzę z podniesionym fotelem, a nadal mam przestrzeń nad głową. Pomimo obniżonego lekko dachu przez panoramę. W związku z tym można przejść do tego, co mnie tu otacza.

Kieruj się na Północ.

Pierwsze co się rzuca w oczy, a nawet ciśnie na usta to pytanie „kto zabrał przyciski”?! Design XC90 jest tak samo ascetyczny wewnątrz, jak i na zewnątrz. Na kierownicy jest ich minimum. Włączenie tempomatu, sterowanie audio, zmiana ekranu na wyświetlaczu. Z tym, że to ostatnie to bardziej włącznie podglądu mapy lub wyłączenie go. W Volvo postanowili nie rozpraszać kierowcy zbędnymi klawiszami.

Na konsoli centralnej przycisków jest niewiele więcej. Ogrzewanie szyby, wentylacja i w zasadzie tyle. Wszystko inne jest na ekranie dotykowym. Tam jest z kolei jeden guzik, przywołujący menu główne. Co ciekawe za system odpowiada tu Google, bezpośrednio. Wystarczy zalogować się na swoje konto, by zsynchronizować wszystkie kontakty, adresy, jak i YouTube. Tak, w Volvo pozwalają oglądać YouTube. Oczywiście nie podczas jazdy. Wobec tego integracja z systemami Android Auto lub Apple Car Play jest opcjonalna. Nie dziwne więc, że działa wyłącznie po kablu. Ten na szczęście jest w wymagany w standardzie USB C.

Sam Google Automotive jest intuicyjny, przynajmniej dla kogoś, kto miał kiedyś telefon na Androidzie. Dość responsywny, choć zdarzają mu się delikatne przycięcia. Ciężko ich uniknąć, gdy hardware ma już swoje lata. Problem ten tyczy się wszystkich aut bazujących na systemie Google. Nie tylko Volvo ale i Renault.

Czy XC90 jest wygodny?

Do obsługi multimediów idzie się bardzo szybko przyzwyczaić, bo za głośność odpowiada pokrętło pod ekranem. Całe menu fotela wywołać można albo przez ikonkę na ekranie albo przyciskiem elektrycznego sterowania foteli. Klimatyzacja? Jedna ikonka z widoku głównego. Proste. Czyli można ruszać? Prawie.

Pozostaje jedynie przestawić jedno ustawienie w audio. Volvo od lat współpracuje z Bowers & Willkins przy swoich systemach nagłośnienia, więc zdecydowanie warto zmienić ustawienia eqalizera. Włączenie akustyki sali koncertowej, przy odpowiednim wyborze repertuaru, wywołuje ciarki. Niestety zdaję sobie sprawę, że większość czasu będą leciały albo hity z Zetki albo eSki. Szkoda, bo naprawdę warto w tym wypadku sprawdzić jak naprawdę może brzmieć muzyka. Choć nadal nie jest to poziom Meridian Signature, to jest bardzo zacnie.

Skoro mamy sprawę multimediów z głowy, to czy możemy jechać? Nadal nie. Jeszcze trzeba obowiązkowo włączyć masaż. Od tego jest jeden guzik, o tym już pisałem. Tylko, że jeszcze trzeba podotykać jak miękka jest skóra we wnętrzu XC90. Białe akcenty przeplatają się z czarnymi wstawkami, tworząc kontrastującą harmonię. Wszystko, w zasięgu wzroku, jest miękkie, przyjemne w dotyku i nic nie trzeszczy. Więc pora wstawić ulubiony trunek do uchwytu, wrzucić telefon na ładowarkę indukcyjną i wybrać bieg eleganckim, kryształowym wybierakiem, sygnowanym logo Orrefors. Teraz można jechać.

Że ile to pali?!

Pierwsze kilometry pokazują jak wydajny jest układ hybrydowy w XC90. Co prawda silnik T8 sam z siebie będzie miał ogromny apetyt na paliwo, ale w ryzach trzyma go układ elektryczny. Akumulator o pojemności 18 kWh netto niestety można ładować z maksymalną mocą 6,4 kW. Oznacza to dwie rzeczy. Po pierwsze, że warto korzystać z ładowarek w galeriach handlowych podczas zakupów, bo w czasie poniżej 3h uda nam się uzupełnić zasięg. Drugą jest, że warto mieć w domu gdzie go podpiąć. Oraz że nie warto doładowywać baterii silnikiem spalinowym, gdyż podnosi to znacznie spalanie. Do nieakceptowalnego wręcz poziomu ponad 15 litrów na setkę.

Gdy jednak mamy pełne zbiorniki Volvo XC90 w mieście przejedzie do 70 km na samym prądzie lub zadowoli się skromnymi 2 ma litrami benzyny w mieście. W trasie zaś tryb hybrydowy obniży konsumpcję do ok 6-8 litrów. Gdy jednak elektronów zaczyna brakować raczej należy się spodziewać wyników dwucyfrowych.

Jeśli miałbym jednak powiedzieć o czymś, czym XC90 dominuje, jest to komfort podróży. Po aucie typu PHEV spodziewałbym się bardzo twardego zawieszenia, związanego z rekompensatą dodatkowego balastu. Tu jednak jest zaskakująco miękko, wręcz kanapowo. Volvo świetnie wybiera wszelkie nierówności, a dzięki pneumatycznemu zawieszeniu nie przenosi ich do środka. Wszystko to sumuje się do świetnego pochłaniacza kilometrów. Nieważne ile kilometrów nim pokonałem w jednym rzucie, zawsze wychodzi się bez jakiegokolwiek bólu czy odrętwienia.

Porozmawiajmy o pieniądzach.

Volvo XC90 w wersji Plug-in Hybrid zawsze jest z tym samym silnikiem oraz napędem eAWD. Zawsze więc silnik spalinowy napędza przednią oś, a elektryczny dołącza się na tylnej. Oczywiście może być odwrotnie, że to spalinowy jest tym asystującym. Kierowca zawsze ma jednak do dyspozycji 455 KM oraz 710 Nm. Z czego 310 KM i 400 Nm pochodzi z napędu konwencjonalnego. Setka zawsze jest osiągana w 5,4 sekundy, a V-max jest ograniczona do 180 km/h, jak to w Volvo.

Oznacza to, że nie ważne czy na koncie jest 379900 zł, bo tyle trzeba zapłacić za wersję Core, czy 429900 zł, bo od tej kwoty startuje topowa wersja Ultra. W pierwszej są reflektory LED, w ostatniej są one skrętne, mają spryskiwacze, a do tego występuje HUD. Dopłaca się też do dachu panoramicznego, podgrzewanych siedzeń z przodu oraz z tyłu, a przednie są wówczas elektryczne.

Mój egzemplarz miał dodatkowo dołożony czarny lakier Black Onyx za 4800 zł oraz zmienione koła z 20” na 21” za 4550 zł. Można też domówić wentylowaną, skórzaną tapicerkę, ale jest to koszt ponad 10000 zł. Finalnie mój egzemplarz zamyka się w graniach 450000 zł.

Werdykt

Volvo z modelem XC90 T8 bierze sobie na celownik choćby Mercedesa GLE czy BMW X5. Porównując z tym pierwszym, ciężko jest jednoznacznie wyłonić „który lepszy”. Oba reprezentują zupełnie inne podejście i do reprezentowania klasy premium jak do wnętrza. Mercedes robi to w sposób nowoczesny, z ogromną ilością multimediów. Volvo stawiają na rozwiązania które będą próbować przetrwać próbę czasu. Na absolutny minimalizm, z nutką praktyczności. Ich największy SUV oplata to wszystko w przestrzeń. Do tego wszystko jest tak zrobione by po prostu nie mieć się czego czepić, jest tak po szwedzku poprawnie. Aczkolwiek nawet i XC90 musi ustąpić nowoczesności i jeszcze w tym roku na ulicę wyjadą pierwsze egzemplarze jego następcy, czyli EX90. A do tego czasu możemy się jeszcze cieszyć hybrydą przyszłości z teraźniejszością.

MP

We współpracy z Volvo Polska

Instagram

Facebook

TikTok

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *