Skoda Octavia RS TSI 245

#87 Skoda Octavia RS | 2.0 TSI 245 KM | TEST | Jedna słuszna Octavia.

Octavia RS to pomysł szalonych Czechów na społeczny eksperyment i podział miłośników swojej marki na dwa obozy. Tych co będą kochać poprzednią generację RS’ki oraz tych, którzy rzucą się do salonów.

Choć tak naprawdę to marka ani nie jest już Czeska, ani to nie jest do końca aż tak drastyczne. Wszystko kwestia doboru napędów do wersji silnikowych. Żeby wyjaśnić Wam o co tutaj chodzi, zamiast opowiadać o Skodzie Octavii RS w kolejnej wersji, lepiej zacznę od początku.

O to co z tymi napędami w RS chodzi?

Octavia RS poprzedniej generacji, w wersji benzynowej, produkowana była w dwóch wariantach. Ten fajniejszy o mocy 220 KM oraz 230 KM. Oba przednio napędowe, z czego to ten mocniejszy miał fizyczną szperę, a słabszy jedynie elektroniczną. W wersji po liftingu moc podniesiono na odpowiednio 230 i 245 koni, utrudniając wybór nieświadomemu kierowcy, bo blokada mechanizmu różnicowego zwana VAQ powstała tylko w tym drugim wariancie.

W nowej generacji RS benzynowy występuje wyłącznie w dwóch odmianach. Skromny hybrydowy 1.4 l wspomagany silnikiem elektrycznym o mocy 245 KM oraz jednostka 2.0 o tej samej mocy. I ponownie tylko ta mocniejsza wersja ma szperę fizyczną, zamiast elektronicznej. W każdym z nowych wariantów do wyboru jest jedynie napęd na przednią oś oraz skrzynia DSG.

Żeby jeszcze mocniej skomplikować sprawę Skoda Octavia ma dwie wersje z silnikiem Diesla. Obie o mocy 200 KM. Różnica jest oczywiście w napędzie, bo Octavia może mieć napęd jedynie na przednią oś lub 4×4 wspomagane Haldexem. Tak, dokładnie tak. Tylko wersja z Dieslem nadaje się do regularnego ciągnięcia przyczepki oraz wypraw poza utwardzony teren. Wg purystów oczywiście. Jak to wygląda w praktyce?

To już trzeci RS i czwarta Octavia.

A mimo tego nadal nie trafiłem na tą ostatnią. Testowałem już hybrydowego RS oraz niedawno tego z Dieslem, ale z napędem na przednią oś. Trafiła też do mnie Octavia Sportline z napędem 4×4, ale benzynowa. Tym razem zaś ta najbardziej pełnokrwista zasilana benzyną przenosi całą moc wyłącznie na przednie koła. Czemu nie ma napędu na cztery koła? Nie jestem pewien, ale swoje przypuszczenia mam. Nawet się nimi podzieliłem z Wami na końcu tego wpisu.

Różnice. Octavia RS innej nierówna?

Miejmy mniej znaczące rzeczy szybko za sobą. Jak by postawić obok siebie, zakładając, że ktoś wybierze ten sam lakier, wersję benzynową oraz diesla – nie jest możliwe odróżnić jedną od drugiej. Oczywiście przy zgaszonym silniku. Takie same dokładki, takie same udawane wydechy. Choć, dla obrony wersji spalinowej, widać przez atrapę prawdziwą końcówkę rury wydechowej. Co ciekawe, pod obciążeniem nie słychać z niej absolutnie żadnych sportowych dźwięków. Za to na biegu jałowym zdaje się delikatnie pomrukiwać. Tak jak by robiła nadzieję, która niestety za chwilę pryśnie. A szkoda.

Nie wiem jednak jak to zrobili inżynierowie, ale ten silnik ma awersję na spalanie benzyny. Przypomnę, że jest to jednak 2.0 benzynowa, uturbiona jednostka, która słynie ze sporego apetytu na paliwo. W moich testach, przy szybszej jeździe spala ok 12l / setkę. I to w warunkach miejskich. W trasie natomiast spokojnie wynik minimalnie powyżej 6 jest osiągany bez żadnego wysiłku. Trochę bardziej agresywna jazda w trasie, a nadal nie było nawet 8 l. Przy prędkości 130 km/h Octavia spala 7l.

Dodatkowe 10 km/h to tylko 7,5 l. Przyznam szczerze, że byłem w niemałym szoku, bo specjalnie wyłączyłem wskazania komputera pokładowego, by nie sugerować się niczym. Przypomnę też, że Octavia RS osiąga pierwszą setkę po 6,8 s, więc to nie jest wolne auto. Do tego powszechnie wiadomo, że silniki 2.0 TSI podawaną moc mają…z pewną rezerwą. Znane są przypadki seryjnych aut, które na hamowni wypluwały 260-270 KM. Uwzględniając to oraz spalanie, chyba trafił mi się egzemplarz idealny na Daily.

Panie, a na targ to pojedzie?

Na szczęście Octavia RS TSI jest zdecydowanie bardziej praktyczna od tej hybrydowej. Wiadoma sprawa, nie musi dźwigać ze sobą baterii. Pojemność bagażnika mojego liftback’a to 610 lub 620 litrów (zależnie od źródła), czyli i tak więcej niż prawie każde kombi w tym segmencie. Po pozostałe aspekty rozsądkowe odsyłam do testu Octavii RS TDI lub Sportline. W tym teście zdecydowanie bardziej chcę skupić się na tym, co różni poszczególne egzemplarze.

Komfort.

Przyznaję szczerze, że jako dziennikarz jestem trochę rozpieszczony. Konfiguracja większości modeli jest robiona zazwyczaj „na wypasie” i to mimo dość ciężkich czasów po-Covidowych. Tym razem zabrakło kilku elementów wyposażenia, ale na szczęście wszystkie najważniejsze elementy są na miejscu. Co np? Ogrzewane, elektrycznie regulowane fotele, z masażem. Za bagatela 11 850 zł. Przyznam jednak szczerze, że są warte każdej jednej złotówki. Takiej ergonomii nie spotkałem do tej pory w żadnym aucie tej klasy. Dzięki temu żadna trasa nie jest straszna. Do tego świetnie trzymają w zakrętach. Co prawda funkcja masażu mogłaby nie istnieć, gdyż odbywa się głównie przez ruch elementu odpowiadającego za regulację odcinka lędźwiowego. Mnie bardziej irytowała, niż relaksowała.

Jak radzi sobie w zakrętach?

W końcu czas przejść do najważniejszego, czyli czy Octavia RS dzielnie obroni rozwinięcie skrótu Rally Sport. Ostatnim razem wspominałem, przy teście wersji z napędem Diesla, że jest to tylko cywilne auto o sportowych wstawkach. W przypadku tej „eReSki” na szczęście jest trochę inaczej.

Warunkiem koniecznym by wykrzesać z Octavii choć odrobinę emocji jest porządne rozgrzanie dobrych opon, prócz silnika oczywiście. O tym jak istotna jest trakcja nie muszę raczej nikomu tłumaczyć. Tej niestety bardzo szybko zaczyna brakować. Po raz kolejny odczuwalne jest zjawisko „wheeel – hopu”, czyli bezefektywnego poszukiwania przyczepności, przez co ma się wrażenie jak by przód auta lekko podskakiwał. Na szczęście nie występuje zawsze, ale przy lekko niższych temperaturach już jest dość szybko zauważalne.

Tu właśnie, cała na biało, wchodzi dobra opona oraz prawidłowe jej rozgrzanie. Dopiero wtedy Octavia RS pokazuje, że dzięki szperze można wchodzić w zakręty ciaśniej, piszczeć oraz po prostu cieszyć się jazdą. Przechyły auta są zaskakująco niewielkie. Układ jest dość precyzyjny, jak na rodzinnego liftback’a oczywiście. Niestety Octavia RS nie ma nic wspólnego z autem sportowym, ponownie. Na plus jednak zestrojenie zawieszenia i zdecydowanie więcej frajdy z jazdy niż wersjami bardziej cywilnymi.

Multizło.

Niestety, muszę znowu dorzucić łyżkę dziegciu do tej pięknej opowieści. Niestety w tym samym miejscu. Naprawdę chciałem już pochwalić za dopracowanie, aktualizacje, ale zaskakująco długo musiałem czekać na przywołanie dedykowanych funkcji. Kilkukrotnie Octavia wymuszała na mnie wręcz restart systemu, nie chcąc włączyć Apple Car Play, mimo podpiętego kabla. Mam wrażenie, że nie ma już reguły kierującej skutkami aktualizacji. Kiedyś można było się spodziewać, że nowsza wersja będzie bardziej dopracowana. Na plus jednak zaplanowanie systemu Skody. Plus jednak blednie, bo szybkość obsługi nie wyrabia z RS’em.

To za ile kupić Octavię RS i gdzie?

Cena Octavii jest jedną wielką zagadką dla mnie. Od zawsze to właśnie ona wyznaczała kamień milowy rodzinnego auta. Tak długo, jak poniżej magicznej granicy 100 tysięcy złotych można było wyjechać z salonu przyjemnie wyposażonym egzemplarzem, tak długo nazywana była królową aut flotowych. Te czasy bezpowrotnie minęły, a moje auto testowe jest tego najlepszym przykładem. Został on wyceniony na 190 tysięcy złotych. Co prawda jego bazowa cena, na moment tworzenia konfiguracji w kwietniu 2023 wynosiła już 164 tysiące, a samych dodatków jest tu na 26 tysięcy, ale nie usprawiedliwia to faktu, że jest po prostu drogo.

Dopłatę do lepszych foteli w pełni uzasadniam. Tak samo jak 1150 za błękitny lakier, bo sam pewnie bym się wahał między nim, a Zieloną Mambą. Pakiet RS Selection to już 5150 zł, a HUD wymaga wyrzucenia z portfela jeszcze 2750 zł. Bardzo szybko drobnymi kwotami dobija się do 199,990 zł. Niestety da się przebić i tą magiczną granicę. Inflacja robi swoje, a bazowa RS z 2.0 TSI kosztuje już 168 tysięcy.

Werdykt. To która w końcu?

Bardzo ciężko jest mi uzasadnić wydanie blisko 200 tysięcy złotych na Octavię, albo generalnie za Skodę. W społeczeństwie nadal mocno zakorzeniony jest mit o tym, że VW jest premium, a Skoda już nie. Patrząc na samą jakość wykończenia powiedziałbym, że role się odwróciły. Owszem, może i jest czarno i ponuro ale pod aspektem funkcjonalnym jest absolutna czołówka rynkowa.

Skoda zrobiła kurę znoszącą złote jajka. Czemu? Octavia pozostając w segmencie C oferuje najwięcej miejsca, przy okazji robiąc do do bólu wręcz praktycznie. Trochę nudno, ale właśnie chodzi o nie wzbudzanie emocji. Do tego wrzucono pod maskę najmocniejszy silnik dostępny do tego auta. Pożyczono sportowego akcentu ze szperą od Cupry. Tak właśnie powstała Octavia RS nowej generacji, byśmy my ojcowie mieli wymówkę. Kupujemy duże auto, by zmieścić i wózek latorośli, jej torebki. Duży koncern ma gwarantować niezawodność i ekonomię. A tymczasem chcemy jednak nie stać się aż tak nudni jak kolega w passacie i jednak móc poczuć za kółkiem choć tą odrobinę emocji. A skoro Octavia RS jeszcze do tego tak mało pali…

MP

We współpracy ze Skoda Polska

Instagram

Facebook

TikTok

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *