Hyundai Ioniq 6

#98 Hyundai Ioniq 6 | AWD 325 KM | TEST | Mamy Porsche w domu.

Auta elektryczne są z nami, czy tego chcemy czy nie. Są ciche, szybkie, w teorii mniej awaryjne. Na szczęście jednak nie są automomiczne bez naszej wiedzy. A przynajmniej się tak nam wydaje. Przestawiam – Hyundai Ioniq 6 AWD! Opowiem Wam co to znaczy odczucie ambiwalentne.

Co to za wynalazek?

Młodszy Brat Ioniq 5, w przeciwieństwie do tego pierwszego, jest pełnoprawnym sedanem. Piątka była w czymś w rodzaju hybrydy Hatchbacka oraz SUV’a. Cieszy mnie jasna decyzja, choć absolutnie nie rozumiem czemu nie poszli w bardziej praktyczne nadwozie Liftbacka. Pewnie dlatego, że w dowodzie by miał wbite Hatchback…

Cieszy mnie też delikatne szaleństwo projektantów. Oraz, że to jest ta sama ekipa, co poprzednio. Kwadratowych nawiązań jest po prostu bez liku. Najwięcej oczywiście jest z tyłu, bo cały pas LED na tyle auta jest nimi usłany. Podobnie lampy LED z przodu. Te dodatkowo są lampami matrycowymi, co Hyundai chwali jako niesamowicie efektywne. Straszna szkoda, że to tylko marketingowe gadanie, które od lat wiemy że nie ma przełożenia na rzeczywistość. 

W pogoni za cyferkami.

Cała sylwetka auta jest podporządkowana aerodynamice. Współczynnik oporu powietrza, CX, wynosi tu zaledwie 0,21. Wystarczy spojrzeć na to jak wygląda „twarz” auta. Zaraz po uruchomieniu silnika otwierają się tu dwie klapki, właśnie dla zapewnienia przepływu powietrza. Jednocześnie udało im się sprawić by auto nadal wyglądało atrakcyjnie. I z tej perspektywy przypomina mi mocno swojego największego konkurenta – Teslę 3. Z tyłu zaś nawiązałbym raczej do 911. Choć zrozumiem, jeśli ktoś z was chciałby mnie za to zlinczować. 

Rozwiązania jednak klasyczne.

A skoro już jestem przy bagażniku, to porozmawiajmy o praktyczności zastosowanych tu rozwiązań. 

400 litrów bagażnika wydaje się na pierwszy rzut oka wystarczające. Niestety, mimo że jest wyjątkowo głęboki – brakuje tu wysokości. Przypomina dość mocno, że właśnie akumulatory znajdują się pod podłogą oraz silnik elektryczny. Niestety sam wsad jest dość malutki, a i w środku próżno szukać choćby haczyków. Znalazło się odrobinę miejsca na zestaw naprawczy i gaśnicę. Więc musimy w przypadku awarii wyrzucić wszystkie walizki i rowerki by się tam dostać. A kable do ładowania?

Ale są też nowoczesne.

Te oczywiście są z przodu. Jest tu też schowana przejściówka do ładowania akcesoriów. Jak to działa? Proste.

Otwieramy elektryczną klapę ładowania, wpinamy, podłączamy swój sprzęt, lecimy do przodu, odpalamy auto, włączamy funkcję w komputerze pokładowym i możemy korzystać. Super proste, prawda? 

Na szczęście z tyłu jest też zwykłe gniazdko 230V, więc cała ta procedura nas omija. 

A jak już mówimy o prądzie…To Hyundai ma akumulator o pojemności 77 kwh netto. Ładować go można szczytową mocą 230 kW. Super szybko, prawda? Niestety takich ładowarek u nas jak na lekarstwo, ale i trzeba odpowiednio nagrzać baterię. Więc zamiast doładować 315 km w 15 minut realniej jest raczej ok 200. To wciąż jest super wynik. 15 minut to mniej więcej tyle ile i tak byście stracili na tankowaniu, czekaniu w kolejce do toalety i do kasy zanim wrócicie do auta. Z tym, że lecąc nawet te 185 km/h na Niemieckiej autostradzie starczy Wam paliwa na powiedzmy 300-400 km w aucie o podobnej mocy. Wiem, bo Cupra Leon ST miał 310 koni i skromny 45 litrowy bak i palił wówczas 12-14 litrów. Tu jest również napęd na 4 koła ale 325 koni. Wg normy WLTP powinno tu być zasięgu na 519 kilometrów. Niestety realnie jest bliżej 350. A pędząc ile fabryka dała, czyli właśnie wspomniane 185 nie ma co liczyć nawet na 200. Tylko kto tyle leci elektrykiem? 

A jak w mieście?

Ioniq natomiast zaczyna mieć sens w mieście. Odkryłem Amerykę, prawda? Wg normy, WLTP oczywiście, powinien zużywać 16,9 kWh. Wg moich pomiarów, z odpaloną klimą na 21 stopni na całą kabinę, spokojnie poniżej 15 można zrobić. Idąc w tryb eko udało mi się zejść poniżej 12, ale nie ma sensu sobie odmawiać komfortu. Trochę szaleństwa i robi się jednak bardzo szybko 22 kWh. W mieście więc te 500 jest realne. Bez wyrzeczeń, ale też bez szaleństw spod świateł.

Choć kusi, bo producent podaje 5 sekund do setki. I dokładnie tyle robi. Napęd na 4 koła daje radę. Jednak gdy komputer wykryje, że nie jest on potrzebny, odłącza przednią oś. Ioniq 6 staje się wówczas autem z napędem RWD, a to jest coś co tygryski lubią najbardziej. Hyundai obok tryby sport, ma też trym „my”, który odłącza wszelkie systemy bezpieczeństwa oraz napęd na przednią oś. Pozwala to bardzo efektywnie zamiatać tyłkiem. Co niestety ma tyle samo ograniczeń, co daje frajdy. A uwierzcie, że fun jest ogromny.

Objawia się wtedy bardzo niski prześwit. W pogoni za aerodynamiką zmniejszono go do 14 cm. Niestety przy 20 calowych felgach staje się niezwykle wyczulony na wszelkie nierówności terenu, a niestety nasz asfalt nie należy do najrówniejszych. W związku z tym komfort jazdy nie jest tu tak cudny jak choćby w Kii EV6 GT, którą jeździłem prawie rok temu.

A jak z jakością wnętrza?

Ale skoro już wiemy jak to auto wygląda, czemu tak wygląda, to zerknijmy na oldschool w środku. Mówię o starej szkole, bo wnętrze jest niemal 1:1 jak w piątce. Trochę szkoda, że nie dostała nowych multimediów z Kii EV9. Obok ładowarki indukcyjnej jest też klasyczny port USB. Trochę dziwne, bo w aucie są aż 4 porty na USB C, choć tylko do ładowania. Ten jeden pozostał by włączyć CarPlay, bo ten o dziwo nie jest bezprzewodowy. A w Elantrze był.

Panel centralny w przeciwieństwie do 5-tki jest statyczny i właśnie tu wylądowało sterowanie szybami. Celem było stworzenie takiej nietypowej przestrzeni, która wraz z oświetleniem nastrojowe ma robić świetną robotę. Myślę, że to to kwestia przyzwyczajenia. Tak samo, jak do kwadratów. Kolejne są na kierownicy. Te mają dwie funkcje. Raz, że oznacza to w Brailu „Ioniq”. Dwa, że zależnie od tryby jazdy oraz wybranego biegu – zmieniają kolor. Niezauważalny wręcz bajer, ale podoba mi się.

Otwieramy cennik.

Największy zaś bajer to te wymagające 8 tysięcy dopłaty lusterka zmienione w kamery. Podobne rozwiązanie miałem w Hondzie E, która była typowym Show Offem możliwości. Dodatkowo tutaj Hyundai chwali się jeszcze mocniejszym obniżeniem współczynnika oporu, mając dać większy zasięg. Na tyle jednak nieznacznie, że nie chwalą się o ile kilometrów. Problemów z lusterkami jest kilka. Nie wiem jak wy, ale ja patrząc w nie przekręcam lekko głowę, więc patrzę fizycznie w to co jest za mną. Lusterka tego typu nie wymuszają tego ruchu. Choć powiedziałbym, że odwracają aż tak uwagi od drogi. W ciemności też kompletnie nic nie widać. Jeden rabin powie tak, inny powie nie. Ja jednak wolałbym te 8 tysięcy zostawić w kieszeni. Choć bez nich zostaje tu dość dziwna strefa pustki. Jeszcze wrócę do bajerów, ale najpierw skończymy z praktycznością.

A tyłu z kolei jak to w elektrykach jest mnóstwo przestrzeni. Jest naprawdę dobra jakość materiałów, ale brakuje innowacyjności. Może w Korei mają mniejsze butelki, ale tu mieści mi się co najwyżej puszka coli. Jest wygodnie, ale brakuje miejsca nad głową. Spadzisty dach niestety nie lubi osób mojego wzrostu. Z drugiej strony, 187 cm to raczej nie jest standardowy wzrost w Azji.

Wspomniałem, że Hyundai Ioniq 6 ma ten sam system co w 5, z paroma dodatkami. Menu jest tu przejrzyste, proste, ale czuć że nie jest najnowsze. Zdarzają się lekkie lagi, by faktycznie wejść w menu ustawień trzeba się naklikać.

Załuję też, że system klimatyzacji i multimediów nie jest jak w Kii i poprzednim Ioniq 5. No prawda jest tu więcej dadatkowych guzików, ale tam wyglądało to bardziej futurystycznie. Ogólnie całe auto jest bardziej stonowane. Ioniq 5 był szalonym pokazem, tu już trochę grzeczniej, spokojniej. W teorii jest to auto dla ludzi starszego peselu, nie zaczynającego się od 2. Trochę to rozumiem. Segment D rządzi się swoimi prawami. Mam tu mnóstwo miejsca, w końcu rozstaw osi to prawie 3m, więc nie może być inaczej. Oczywiście poza tym nad głową, ale to cecha wszystkich Koreańczyków.

Manewrowanie miejskie tym autem nie stanowi żadnego problemu. Kamery 360, mnóstwo asystentów. Tylko te lusterka…co prawda mają wyświetlane linie oznaczające odległość aut do nas, ale niestety włączane są one dopiero przy włączeniu kierunkowskazu. Polegać więc należy na własnym wyczuciu auta. Do tego ten przeogromny promień skrętu, który psuje całą magię. Trzy metry rozstawu osi niestety okropnie psują magię.

A co do wyczucia, to polecam używać trybu one pedal. Aktywować go trzeba każdorazowo, przez włączenie maksymalnej siły rekuperacji. Do dyspozycji są aż 4, ale auto nie zapamiętuje tego najwyższego. Nie ma też pamięci foteli, a szkoda.

Sama jazda, już nie patrząc na wszelkie usprawnienia elektroniczne, jest całkiem przyjemna. Dzięki niskiemu CX jest bardzo cicho. Do tego niezłe audio i naprawdę można czuć się tu dobrze.

Same właściwości jezdne to uczucie bardzo nietypowe. Z jednej strony sztywność zawieszenia powinna zagwarantować niemal sportowe doznania. Realnie jednak Ioniq nigdy nie miał być pogromcą zakrętów. Nie zawija wokół zakrętów, nie pali kapcia, nie rusza z piskiem opon. Jednocześnie nie wybija plomb, nie podskakuje na koleinach tak, że można się bać o podwozie. Z drugiej strony, żal jest nie wykorzystać napędu na wszystkie koła i ruszyć z kopyta odrobinę za często.

Aż do momentu aż usłyszy się cenę. Hyundai nie daje wyboru co do wersji wyposażenia. Zawsze jest taki sam akumulator, można wybierać tylko moc oraz dodatki w postaci koloru, felg, kamer zamiast lusterek. Cennik zaczyna wersja Single Uniq 229 KM za 284 900 zł. AWD Twin to już 304 900 pln. Można też dołożyć listwy progowe oraz tą na bagażniku w Piano Black za odpowiednio 1000 i 500 zł. Mój kolor biały Serenity White Pearl to dodatkowe 2900 zł. Aluminiowe 20″ felgi są zadziwiająco tanie, bo raptem za 1775 zł. Tak więc 4,86 cm auta o wysokości niecałych 150 cm otrzymujemy za 310 tysięcy złotych.

Werdykt.

Konkurencyjna Tesla 3 z pełnymi pakietami autonomii w wersji Long Range AWD kosztuje bardzo zbliżone pieniądze. Usuwając jednak maksymalny pakiet autonomii robi się różnica ponad 50 tysięcy złotych. To już jest przepaść. Moim zdaniem projektanci Ioniq 6 zrobili parę błędów, a w wielu miejscach pokazali co potrafią wręcz wybitnie. Moim jednak zdaniem, możliwość pokazowego jeżdżenia z pilota oraz ładowanie innych urządzeń to trochę za mało wybrać Ioniq 6 jako daily. Prywatnie raczej poszedłbym do salonu … Kii. Mimo, że to są bliźniacze auta, to tam wydaje mi się, że zrobili to po prostu lepiej.

MP

We współpracy z Hyundai Polska

Instagram

Facebook

TikTok

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *